Okres świąteczny kojarzy nam się często z określonymi smakami, potrawami. Jednym z nich jest świąteczna ryba, najczęściej karp. Ale jak to z tymi rybami jest? Ano niedobrze. Coraz częściej wygląda na to, że kwasy omega powinny być suplementowane zamiast dostarczane z jedzenia.
Zawsze się mówiło, o tym jakie ryby są zdrowe. Zaleca się jadanie ryb trzy razy w tygodniu. Niestety chyba nie mieszkając w Polsce lub mając dostęp do sprawdzonych źródeł. Z jakiegoś powodu dieta japońska jest jedna z najzdrowszych na świecie.Czyli pozostaje przeprowadzka, złowienie samemu ryby, albo zakup od kogoś kto nie idzie w ilość, a w jakość. Pomijając fakt hodowli i karmienia ryby są zdrowe.
Właściwości
O wartościach ryb mówi się głównie w kontekście zawartości wielonienasyconych kwasów omega 3, a konkretnie DHA i EPA – tych najzdrowszych. Niestety nasz organizm sam nie potrafi ich syntetyzować, muszą być dostarczane. Zdrowy tłuszcz i wartościowe białko – sycące i dietetyczne. Dlaczego są potrzebne:
- zapobiegają odkładaniu się złogów tłuszczu LDL – tego „złego”, obniżają cholesterol
- zwiększają ilość HDL – „dobrego” tłuszczu,
- wpływają na odporność,
- są potrzebne do syntezowania witamin rozpuszczalnych w tłuszczach,
- wspierają pracę układu nerwowego, wspierają koncentrację,
- wspierają prawidłowe funkcjonowanie tarczycy,
Cały czas mówimy o tłuszczu, ale tym zdrowym, którego kaloryczności tak bardzo nie musimy się obawiać. Natomiast ryby można podzielić również ze względu zawartość tłuszczu na chudsze i bardziej tłuste oraz ze względu na pochodzenie na morskie i słodkowodne. O morskich mówi się, że są zdrowsze bo często są tłuste i obfite w kwasy omega.
Nie ma jednak przepisu na dobrą rybę. Niestety środowisko im nie sprzyja. Morza są zanieczyszczone, a hodowle są pozbawione przestrzegania wszelkich norm.
Popularne i zdrowe? Niekoniecznie
Panga i tilapia – już pewnie zostaliście przestrzegani przed nimi. Hodowane w Wietnamie, Chinach w zanieczyszczonych, przepełnionych zbiornikach. Nie omijają je również szprycowanie antybiotykami, żeby w takich warunkach nie wyginęły i hormonami, a nawet środkami owadobójczymi..
Ryba maślana – do tej kategorii zaliczymy kilka rodzajów ryb. Niestety bardzo niezdrowych, choć smaczne i bez ości. Zawierają natomiast nietrawione przez człowieka woski, które mogą powodować zatrucia pokarmowe, dlatego uważaj na gatunki Lepidocybium flavobrunneum i Ruvettus pretiosus.
Tuńczyk oraz makrela królewska – są na czarnej liście ze względu na występowanie toksycznej rtęci. Dodatkowo puszkowanie zapewnia im inne metale ciężkie do przeniknięcia na dokładkę. Natomiast biorąc pod uwagę normę dopuszczalnej ilości rtęci możesz pozwolić sobie na 2 puszki tuńczyka w miesiącu. Oczywiście w sosie własnym.
Łosoś….warto sprawdzać dokładnie pochodzenie, bo jeśli nie jest prezentem od kogoś kto wrócił z Norwegii, to z dużym prawdopodobieństwem jest hodowlany. A co za tym idzie „uszlachetniany” pestycydami, antybiotykami. Zresztą podobno nawet Norwegia ma już powody do wstydu. UE zwiększyła dwukrotnie dozwoloną dawkę toksycznej, owadobójczej substancji używanej w hodowli łososia.Takim sposobem z bogatego źródła nienasyconych kwasów tłuszczowych oraz białka staje się źródłem chorób i stanów zapalnych, jednym z bardziej toksycznych produktów na świecie.
Śledź – z Bałtyku – podejrzane, że już „nałapał” trochę toksyn. Bogaty w kwasy omega i witaminy (E, D w dużych ilościach). Można jeść, ale nie bezkarnie.
Sum – uważaj, bo zawiera spore ilości kwasów tłuszczowych nasyconych, zwłaszcza palmitynowego, i minimalne ilości kwasów omega-3. Ten gatunek może podwyższać stężenie złego cholesterolu i nie jest raczej receptą na dostarczenie dawki omega – 3.
Pstrąg – ryba dwuśrodowiskowa zarówno rzeczna jak i morska, dlatego daje większe pole manewru przy wyborze. Oczywiście te hodowlane, mogą być podejrzane ze względu na rodzaj dostarczanej paszy. Natomiast te dzikie będą zdrowsze, o ile rzeki nie będą zanieczyszczone. Trzeba jeszcze znać pochodzenie.
Dorsz- dużo się o nim mówi w kontekście diety. Jest zdrowy, chudy i nie zanieczyszczony? Owszem nie zawiera dużo tłuszczu, jak na rybę morską. Może być przyrządzany w różnej formie, więc jest kulinarnie plastyczny. Ponadto zawiera dobrze strawne białko, jod, selen i witaminy. Niestety problemem jest hodowanie. Dorsz Bałtycki jest coraz gorszej jakości i nawet nad morzem nie smakuje już tak jak kiedyś.
Karp – król świątecznych stołów. Jest średnio tłustą rybą, o dużej zawartości jednonienasyconych kwasów tłuszczowych oraz witamin z grupy B oraz PP. Również jest plastyczny kulinarnie, w końcu przepisów na karpa co nie miara. Pieczony, wędzony, w galarecie. Oczywiście dietetycznie będzie wykorzystać karpia bez użycia zbędnych ilości oleju. Rybę na wieczerze lepiej upiec. Fajną formą jest również karp wędzony, choć tutaj znów wkrada się problem trujących substancji z dymienia. Natomiast tak jak w przypadku każdej ryby, również, a może zwłaszcza karpia należy pilnować pochodzenia ryby. Przed świętami karpie hodowane są w okropnych warunkach, hurtowo i karmione substancjami zapewniającymi im szybszy wzrost. Dlatego po raz kolejny zachęcam do tego, aby próbować dotrzeć do zaufanego źródła hodowli. Najlepiej na mniejszą skalę.
To jak to jest z tymi rybami, jeść czy nie jeść? Na pewno nie sugerować się „promowaniem” zdrowia poprzez zachęcanie, aby ryba morska znalazła się na stole kilka razy w tygodniu. W Polsce nie było i nie jest popularne jedzenie ryby, i chyba niech tak zostanie. Może łatwiej o rybę, może są tańsze, ale na pewno nie są dobrej jakości. Nie zachęcam też do zupełnej rezygnacji. Jeśli mamy zaufane źródło, jedzmy ten rodzaj ryby do którego jest dostęp. Jeśli nie mamy takiej możliwości, czytajmy dokładnie o pochodzeniu ryby i wybierajmy je rzadko. Czasem naprawdę lepiej sięgnąć po suplementy omega – 3 niż po rybę z rtęcią, metalami ciężkimi, sterydami i antybiotykami. Z drugiej strony, naprawdę naturalnych produktów ze świecą szukać. Trzeba się kierować rozsądkiem. Być podejrzliwym wobec promocji, zastanawiać się jak to możliwe, że ten karp jest taki duży. Ryba im piękniejsza i bardziej proporcjonalna tym bardziej podejrzana… A już na pewno być sceptycznym wobec porad dietetycznych i zdrowotnych promujących jedzenie ryb. Nie w naszym kraju.
A jak u Was z rybami? Rozważnie i sceptycznie? Nie ma Wigilii bez karpia? Ulubiony sposób na rybę?