Masz prawo! #4 tydzień 90 dni dookoła zdrowia
Wiecie w czym tkwi często problem z zmianą stylu życia, generalnie ze zmianą w naszym życiu? W braku odpowiedniego zarządzania czasem i energią. My kobiety mamy (czyt. musimy) mieć czas na zadbanie o wszystko, ale nie o siebie. Na to najnormalniej brakuje nam doby, tego wciąż musimy się uczyć, takiego równouprawnienia oczekuje. Wiesz kto najczęściej blokuje w nas te prawa? Inne kobiety! Tradycjonalistki, zahukane, bojące się wychylenia, w taki sposób wychowane. Świat się zmienia! Jest coraz więcej do zrobienia, zobaczenia, przeżycia. Trzeba delegować zadania! Masz do tego prawo!
Partnerko!
Pamiętajcie, że podstawą szczęśliwego życia jest miłość do siebie. Choćby tabun książąt i stado modelek ustawiali się w kolejce do naszego serca, nic z tej miłości, jeśli nie akceptujemy siebie. To częsta przypadłość osób samotnych, twierdzenie, że jest mi źle bo nikogo nie mam. Dopiero w momencie wejścia w związek z drugim człowiekiem, dostrzegamy, że nie potrafimy przyjąć komplementu, panikujemy na widok prezentów, spuszczamy wzrok napotykając czyjeś maślane oczy. Druga osoba sądzi, że nie jesteśmy zainteresowani, a problem leży gdzie indziej. My nie wierzymy, że jesteśmy tego zainteresowania warci. Syndrom bycia niewystarczająco dobrym! To tylko twoja opinia i tylko ty widzisz to- ale… Widzisz, zachowanie równowagi w życiu dotyczy każdej sfery! Zdrowia, odżywiania, pracy i miłości właśnie. „Kto tylko siebie kocha, nie zna miłości, lecz kto siebie nie kocha, nie kocha też innych”. Nikt nie chce mieć do czynienia z narcyzem, ale dawanie miłości, która nie potrafi być przyjęta też jest niezwykle ciężkie dla osób, które nas otaczają. Moim zdaniem w braku akceptacji samego siebie tkwi źródło pojawiających się problemów w związku. Problemów związanych z zazdrością, z brakiem akceptacji dla pasji i zainteresowań drugiej osoby, problemów w rozmowie i o uczuciach i o przyziemnych pierdołach. Zazdrość o każdą osobę, która z założenia jest piękniejsza, mądrzejsza, lepsza. Ciągłe próbowanie dostosowania się do drugiej osoby, nie dawanie przestrzeni i nie posiadanie swojej. Wspólna pasja, zainteresowania, a nawet praca jeśli są dobrze zorganizowane mogą być źródłem wspólnego szczęścia. Jednak pomiędzy tym wszystkim, nie wypuszczanie zupełnie ręki z ręki może w końcu przytłoczyć. Możecie mieć wspólne pasje, to świetnie, ale pamiętaj, że każdy potrzebuje również swojej strefy regeneracji.
Jeśli nie kochasz siebie, to nie będziesz w stanie zrozumieć i przyjąć dobrych słów, które do ciebie płyną od innych ludzi. Bez względu na to czy to będzie partner, rodzic, dziecko, przyjaciel czy ktoś spotkany na ulicy.
Kiedy ostatnio mówiłaś do siebie: kocham Cię? Z łatwością Ci przychodzi opieprzanie siebie za każdą głupotę i błąd, łatwiej też powiedzieć- kocham komuś, ale sobie? Przecież nie jestem narcyzem! Oczywiście, nawet dobrze, że nie jesteś! Natomiast jesteś wartościowym człowiekiem, który dużo osiągnął, jest piękny i dobry! Zresztą co ja będę Ci mówiła, sam to zrób!
Zadanie:
Stań przed lustrem i zastanów się co w sobie lubisz. Patrz na siebie i głośno mów: lubię w sobie ….. piękne oczy, że jestem troskliwa, błyszczące włosy, kreatywność, cięty język, śmiech. Wymieniaj wszystko co Ci przyjdzie do głowy, w pełnym skupieniu! Zastanów się co widzisz w swoich oczach, które tak się wpatrują doszukując zalet. Zastanów się, ile jest wart Twój nerwowy śmiech pomiędzy stwierdzeniami o lubieniu siebie. Zastanów się, o czym świadczą te wypieki emocji kotłujących się w Tobie, na twarzy?
Czy jesteś już gotowy/a, żeby powiedzieć: Kocham Cię ……….(tutaj Twoje imię)!
P.S Jak już załatwisz sprawę ze sobą, możesz iść głosić wyznania innym!
Nie jest łatwo, prawda? Ale warto, po stokroć warto!
Drugi problem, nasz partner nie rozumie naszych zmian bo to kanapowiec raczej niż dachowiec. To nie jest powód, abyś rezygnowała. Nie daj sobie wmówić, że dieta, ćwiczenia, wizyta u psychologa nie są ci potrzebne. Tylko ty możesz ocenić jak się czujesz i czego potrzebujesz. Jasno zakomunikuj, że ranią Cię takie słowa, że masz prawo zadbać o swoje zdrowie, żeby cieszyć się nim jak najdłużej i żadne uszczypliwe komentarze tego nie zmienią. Powiedz, że potrzebujesz wsparcia – bez oceniania i komentowania, jeżeli partner już wybrał, że woli leczyć niż zawczasu zapobiegać. Potraktuj to jako jego stratę. Musisz być silna i wytrwała. Mogę Cię też zapewnić, że jak tylko osoby z twojego otoczenia zobaczą jak się zmienia twoje nastawienie do życia, jak zmienia się twoje ciało, pozazdroszczą i sami złapią bakcyla! Otaczaj się osobami, które też weszły na drogę dobrej zmiany. Mogą to być prawdziwi przyjaciele, mogą to być koleżanki z fitness klubu czy znajomi z grupy wsparcia, po to by móc spotykać się z osobami, którym również jest ciężko, którzy starają się utrzymać motywacje i zaliczają potknięcia. Samo wygadanie się osobom, które rozumieją jest cenne, oczyszczające i motywujące do dalszej pracy.
Matko!
Znam matki, które chcą być najlepsze i żyją z dnia na dzień, poświęcając się innym i ciągle narzekając, że nie mają czasu i są wiecznie nieodrobione. Chciałabym powiedzieć zorganizuj sobie odpowiednio tydzień. Powiedzą mi, co Ty tam wiesz! Ale znam matki, które mają więcej dzieci, organizują sobie czas, angażują drugą połowę i są szczęśliwe, mają czas dla siebie przez co są lepsze w swoich rolach. Edyta Zając – psycholog jesteś moją inspiracją i argumentem dla wszystkich „ale…”! Dzieci są nieprzewidywalne, ale paradoksalnie planując dobrze czas, sprawiamy, że łatwiej jesteśmy je w stanie okiełznać. Wchodząc w rolę matki często odbieramy sobie prawo do dbania o siebie. Jedynym i najważniejszym priorytetem są dzieci, a potem partner. My mamy dla siebie czas gdzieś jak już wszystko jest zrobione, czyli nigdy. Takim podejściem odbieramy dużo, nie tylko sobie, ale naszym najbliższym. Nikt mi nie wmówi, że zapuszczona matka zamknięta w domu z małym dzieckiem jest dla niego 7 cudem świata, zwłaszcza kiedy dochodzi do granic swojej wytrzymałości i płacze nad butelką z mlekiem. Twoje dziecko nie potrzebuje nieszczęśliwej matki, która nie chce patrzeć na siebie w lustrze przez 24 godziny na dobę. Ono chce tyle czasu, ile może dostać, ale od mamy, która jest szczęśliwa, spełniona. Dziecko jest spełnieniem naszych marzeń, ale pamiętaj, masz go tylko na chwile… musisz pamiętać o swoim życiu i jeżeli zrobisz to odpowiedzialnie nie sprawisz mu tym krzywdy.
Jest matka i ojciec.
Daj się wykazać ojcu. Matczyna intuicja jest czymś innym, ale ojciec też nie pozwoli by dziecku stała się krzywda. Nie musisz mu wisieć nad głową, możesz ten czas poświęcić na powrót do równowagi. Nie sprzątaj, nie gotuj! Przynajmniej nie musisz robić tego codziennie. Kilka wolnych godzin z grafika poświęć SOBIE! Wyjdź na długi spacer, umów się z przyjaciółką poza domem. Możesz to zrobić nawet z kilkumiesięcznym maluchem w domu! Zainwestuj w swoje zdrowie! Zaplanuj sobie zdrowy sposób żywienia. Planowanie jest bezpieczne, bo z maluchem łatwo możesz zapomnieć o swoich potrzebach. Zapisz się na zajęcia fitness albo wychodź na ćwiczenia np. bieganie czy rower. Wychodź i nie daj się wplątać w wyrzuty sumienia. Jeśli ktoś chce się zająć Twoim dzieckiem, czy nawet masz nianię, to masz prawo do odpoczynku, do zadbania o siebie. Jeżeli ktoś zaczyna to nieprzyjemnie komentować, nie zwracaj na to uwagi, najczęściej to sfrustrowane matki, które nie mają dobrych układów z rodziną by pozwolić sobie na czas wolny, albo matki cierpiętnice, tradycjonalistki. Nie są warte twoich nerwów! A tym bardziej nie mają do tego prawa starsze Panie, które „ w twoim wieku” siedziały w domu i były wspaniałymi matkami na cały etat wychowując synków nieprzystosowanych do życia, którzy nie mogą odciąć pępowiny. Nie te czasy, równouprawnienie dotyczy również opieki nad wspólnym, jakby nie było dzieckiem!
Pracowniku!
Tutaj wcale nie jest łatwo mówić o tym, że masz prawo do pracy w godziwych warunkach, bo te nierzadko są w Polsce łamane. Pamiętaj jednak, że zdrowie, energia i radzenie sobie ze stresem, które zapewnia zdrowy styl życia przekładają się na efektywność pracy. Coraz więcej pracodawców zdaje sobie z tego sprawę, jednak to wciąż mniejszość. Mnie jednak dręczy jeszcze coś innego…
Chciałabym zwrócić uwagę, że masz prawo do jedzenia i picia w pracy, o określonych jeżeli takie są ustalone porach, tego co chcesz. Mówię o tym dlatego, że to często problem zwłaszcza wśród kobiet, które wstydzą się pokazać, że są na diecie przed koleżankami z pracy. To co przewija się bardzo często w rozmowie z klientką, kiedy apeluje o regularność posiłków i aktywność fizyczną to problem z … koleżankami z pracy i sąsiadkami z osiedla. Po pierwsze w pracy się pracuje, a nie je co 3 godziny. One tego nie zrozumieją i będą obgadywać, bo przecież jak jest się na diecie to się nie je, a nie obżera co chwila. Po drugie, generalnie pojawiają się niepochlebne komentarze, rodzaju: “Ciekawe jak długo wytrzyma”, ” A co ty tam masz w tym pudełeczku”, “A kto by to się odchudzał, trzeba jeść normalnie”. Dla wielu kobiet nie jest problemem odmówienie ciastka w pracy czy nie dołączenie się do zamawianego cateringu, problemem są komentarze i spojrzenia. Bardzo mnie to irytuje, że my babki bywamy tak nie wspierające! Jeżeli tylko masz możliwość regularnego jedzenia, nie pracujesz przy taśmie czy na akord, a wykonujesz wszystkie swoje obowiązki na czas, to masz prawo jeść co chcesz, kiedy chcesz i ile chcesz! Nikomu nic do tego! Podobnie z sąsiadkami, które śpią na parapecie, bo zawsze kiedy idziesz wymęczyć się bieganiem, firanka się rusza.
Pamiętaj!
Masz ten komfort, że możesz sobie robić przerwy w pracy na jedzenie. Masz możliwość utrzymywania regularnej podaży posiłków, więc to rób. Wiele z nas nie ma takiej możliwości! Przyzwyczaj organizm do stałych pór jedzenia, to pierwszy i najważniejszy krok do tego, aby bezboleśnie redukować wagę! Generalnie, nie chce być wulgarna, ale powinnaś mieć gdzieś co myślą koleżanki z pracy.
Wiesz dlaczego to robią? Jeśli też mają nadwagę, pewnie zazdroszczą. My kobiety pod tym względem jesteśmy bardzo zawistne, jeśli innej z nas się wiedzie, a my z czymś mamy problem. Wsparcie potrafimy wyrażać bardzo dobrze tylko wobec naprawdę bliskich nam kobiet, albo jeśli nam nie zależy na tym, o co one walczą. A że waga dla kobiety zawsze stanowi problem to masz odpowiedź, dlaczego. Natomiast te szczupłe, pewnie nie do końca rozumieją, bo jeśli one są szczupłe, a nie jedzą regularnie to wydaje im się, że każdy tak ma. Jakie jest rozwiązanie, trzeba to po prostu olać i robić swoje. Zapewniam Cię, w takich warunkach pracy nad swoim stylem życia, sukces będzie naprawdę dobrze smakował!
Przekuj to w motywację. Czasem przydaje się podejście: “A ja wam pokaże!”. Nie możesz im dać satysfakcji, że się poddałaś! One rejestrują każdy Twój krok, i każdy nie wykonany trening! Pamiętaj, że zawsze robiąc nawet najmniejszy krok, czy w najwolniejszym tempie i tak wyprzedzasz wszystkich, którzy siedzą na kanapie lub w oknie.
Chciałabym zaapelować do wszystkich kobiet, które chcąc nie chcąc przywiązują wagę do tego, a co powiedzą inni? Skup się na tym na co masz wpływ! Masz wpływ na zmianę swojego życia, zdrowia i samopoczucia, to mało? Tej zadaniowości akurat od Panów możemy się uczyć. Po prostu rób swoje, naprawdę wystarczy, że musisz walczyć ze sobą i swoimi szalejącymi hormonami, nie przejmuj się hormonami innych kobiet, bo zwariujesz, albo po prostu nie osiągniesz założonych wyników. Chcą gadać? A niech sobie gadają, znudzi im się, przywykną do Twoich pudełeczek czy marszobiegów po osiedlu.
Tyle w kwestii naszych potencjalnych wyrzutów sumienia związanych z zarządzaniem czasem tak aby starczyło go na zdrowe życie, czyli przygotowywanie naturalnego jedzenia, aktywność fizyczną i regenerację. W kolejnym wpisie praktyka, dla tych którzy zdecydują się na odcięcie pępowiny i danie sobie prawa!
Masz do tego pełne prawo! To do czego dajemy sobie przyzwolenie najczęściej zależy po prostu od nas, bo de facto nikt nam tego nie zabrania, ale obawa przed wyśmianiem, krzywym spojrzeniem, wyrzutami sumienia jest silniejsza. W której sferze dostrzegasz problem? Co cię blokuje przed podjęciem działania?