fbpx
Customize Consent Preferences

We use cookies to help you navigate efficiently and perform certain functions. You will find detailed information about all cookies under each consent category below.

The cookies that are categorized as "Necessary" are stored on your browser as they are essential for enabling the basic functionalities of the site. ... 

Always Active

Necessary cookies are required to enable the basic features of this site, such as providing secure log-in or adjusting your consent preferences. These cookies do not store any personally identifiable data.

No cookies to display.

Functional cookies help perform certain functionalities like sharing the content of the website on social media platforms, collecting feedback, and other third-party features.

No cookies to display.

Analytical cookies are used to understand how visitors interact with the website. These cookies help provide information on metrics such as the number of visitors, bounce rate, traffic source, etc.

No cookies to display.

Performance cookies are used to understand and analyze the key performance indexes of the website which helps in delivering a better user experience for the visitors.

No cookies to display.

Advertisement cookies are used to provide visitors with customized advertisements based on the pages you visited previously and to analyze the effectiveness of the ad campaigns.

No cookies to display.

Home BLOGDUSZACZAS WOLNY KOBIETA I DIETA. PERYPETIE ZOSI.

KOBIETA I DIETA. PERYPETIE ZOSI.

by Anna Paluch

KOBIETA (1)

 

Cześć! Jestem Zosia i mam wiele życiowych wątpliwości, którymi chciałabym się podzielić z wami zamiast z fryzjerką na rogu i  szarlotką z lodami. Jestem zdezorientowana, zdezorganizowana i zdecydowana na zmiany….właściwie codziennie. Jestem niezależną, silną i dynamiczną kobietą. Niezależnie od okoliczności, silnie wierzę, że mam tę moc i ten dynamit. Niestety moja silna osobowość nie radzi sobie z silną wolą, to zbyt wiele…

Szok i niedowierzanie. Środek zimy, no tak, bo od tygodnia pada śnieg i standardowo wyglądam jak zombie. Jak zombie bałwan raczej. Nie można wyglądać dobrze w styczniu! Jest się w cyklu roztrenowania dietetycznego, dopiero co były święta, tak? Po drugie, nie dość, że wieje to jeszcze ze śniegiem. Trzeba więc, zakładać rajtuzy pod spodnie, dwie pary skarpet, golf i coś na ten golf. Nie można wyglądać atrakcyjnie, ani się czuć, kiedy Ci te dżinsy zjeżdżają po rajtuzach. Chwała niebiosom, samotne kobiety nie golą nóg w sezonie grzewczym, więc poślizg się zmniejsza! Dramat! W takim outficie to się może czuć tylko stara panna bibliotekarka! Owszem pretenduje do tytułu Starej Panny roku 2016, ale golf to nie moja druga skóra! Tak więc mamy styczeń, a ja się umówiłam na randkę, poważną w dodatku,  bo to  kolacja. Szał, karnawał, burżuazja!

Zośka, masz tydzień, żeby się wbić w swoją randkową sukienkę. Tydzień….przebiegle. Bo kiedy Adaś przypomniał sobie moje maślane oczy i stwierdził, że będę łatwym celem ( a i owszem), zadzwonił z zaproszeniem. Ja Zosia K. z domu K. udawałam zaskoczoną i jednocześnie mój procesor pracował na najwyższych obrotach jak dać sobie trochę czasu na doprowadzenie do stanu publicznej używalności.

– PROJEKT! Pracuje nad BARDZO ważnym projektem i znajdę czas dopiero w przyszły piątek. Ale bardzo chętnie, dziękuje, to do zobaczenia, fajnie, że zadzwoniłeś, pa!
Wujku Google, dieta cud!? Gdyby tylko Adaś wiedział, że projekt dotyczy wykrojenia mnie na wymiar… 7 dni! Kupa czasu! W końcu jeszcze niedawno byłam na diecie, nawyki zostały. Zaraz kiedy to….w lecie nie mogłam bo były lody i plażing. Na wiosnę miałam ciągle katar i musiałam się pocieszyć. W zimie się nie odchudza, przecież każdy to wie. Wcześniej był listopad- wiadomo deprecha. Chyba rok temu w październiku byłam 2 razy na pilatesie i robiłam owsiankę. Takich rzeczy się nie zapomina! Tylko, że wtedy schudłam 2 kg w miesiąc, a teraz muszę 4 w tydzień…

Dukan! Kryśka stosowała, schudła pięknie. Co prawda musiała sobie lewatywę zrobić i teraz jakieś tabletki łyka na wątrobę, ale ja potrzebuje tylko na tydzień. No to ładujemy białko! Ojeju, poczułam się jak jakiś Stallone! Eye of the tiger! Och, widzę go w tym dresie na szczycie schodów! To takie motywujące!

7 dni później

Nienawidzę kurczaka. Rzygam twarogiem. Kopnęłabym tą szczęśliwą kurę od szczęśliwie zniesionych jaj w jej przeszczęśliwy kuper! Oddam życie za jabłecznik. Randkę też bym oddała, ale schudłam 3 kg (fajerwerki), więc nie ma mowy. Co prawda nie pamiętam kiedy byłam w toalecie, ale zacznę normalnie jeść to się wszystko wyreguluje. Dzisiaj już sobie pączka do kawy na śniadanie zjadłam, w końcu do wieczora kilogramy nie wrócą. I humor lepszy! Zrobić się tylko na bóstwo, schować spuchnięte łydki w but i kroczę ja: szczuplejsza o rozmiar by topić męskie serca. I w końcu się porządnie najem.

5 godzin później

Adaś jest taki uroczy. Inteligentny, dowcipny i wysportowany, po prostu ideał. I ten ideał pyta mnie:

– A Ty Zosiu jaki sport uprawiasz?

Chciałam powiedzieć, że jogę. Ale się zorientowałam, że tym jedynie zwiększę szansę na stworzenie okazji by jednak się przekonał, że jogę widziałam tylko przez okno w tej szkole obok bloku. A kłamać nie ładnie.

– Jooooging. Lubię pobiegać sobie czasem, to taaaaakie relaksujące – powiedziałam z niekłamanym (tak bardzo) entuzjazmem. – Ale wiesz, ostatnio miałam tyle pracy, że nie miałam kiedy wyjść w plener (wyjdziesz zaraz z siebie, Zośka! Plener? Powiedziałam: plener?).

– O to świetnie! Musimy się umówić na wspólny trening. Może jutro? Zrelaksujesz się po tym ciężkim tygodniu.

– Jasne! Rzekłam ja – uradowana Zośka z sernikiem w ustach. Już czuję jak się relaksuje…

Przecież ja nie mam nawet stanika sportowego! A można biegać w trampkach? Z wrażenia czuję, że się w końcu wypróżnie! Wujku Google, o której otwierają Decathlon?

You may also like