Dąbrowska ma teraz dobry PR!
Od jakiegoś czasu trwa moda na dietę Dr Dąbrowskiej, o której mówić się powinno post i traktować jako sposób terapii, a nie dietę redukcyjną. W skrócie post opiera się na jedzeniu wybranych warzyw i owoców w postaci surowej i poddanej obróbce termicznej, bez dodatku tłuszczu, białka i węglowodanów złożonych. Pijemy soki, jemy surówki i gotowane lub pieczone dania. Takie leczenie, bo z założenia chodzi o poprawę stanu zdrowia, trwa od kilku dni do kilku tygodni. Przyjmuje się jedzenie trzy razy dziennie i łączna kaloryczność to ok 500 do 700 kcal. Opiera się na włączeniu w organizmie mechanizmów samoleczenia. Niestety, chyba nie w tę stronę to poszło, w którą zakładała twórczyni. Coraz więcej cateringów dietetycznych proponuje tą dietę, a co raz więcej celebrytek chwali się osiągniętymi rezultatami (wagowymi i samopoczuciowymi) właśnie dzięki tej diecie. Niektóre z nich osiągnęły spektakularne wyniki, nawet książki o tym piszą, a inne promują dietę jako sposób na oczyszczanie. Kiedy promuje coś ktoś znany, wciąż dla nas to wyznacznik tego co dobre, zdrowe i sprawdzone. Niestety. Wiosna to czas detoksów, więc jej popularność wzrasta. Tylko mam wrażenie, że w turnusach z postem leczniczym chodzi o coś więcej, a na grupach poświęconych postowi widać jak bardzo brakuje pojęcia o filozofii postu. Naprawdę warto o tym poczytać jeżeli już się decydujemy.
Jestem przeciw
Nie jest dla mnie w porządku traktowanie jej jak diety i oczekiwanie, że efekt utrzyma się po powrocie do normalnego jedzenia. Rozumiem post jako sposób na uporanie się z jakąś dolegliwością, bez wnikania czy to efekt myślenia o poście jako o ratunku, czy samego procesu postu. Rozumiem, że można go traktować jako sposób na poprawienie samopoczucia, kiedy czujemy się zmęczeni, marudni, ociężali. O ile tylko post nie wywoła w nas frustracji, dlatego trzeba mieć do niego odpowiednie podejście i mimo wszystko być obdarzonym silną wolą. Na swoim przykładzie widzę jak to działa. Kiedy byłam na 2 tygodniowym turnusie, owszem miałam kryzysy, ale to było wszystko do przetrwania. Jest ustalony plan, odpoczywasz, albo ćwiczysz, masz wokół siebie ludzi, którzy też się zmagają i nie masz jedzenia. W domu próby są dla mnie nie do przejścia. Tym bardziej traktowanie postu jako sposobu na schudnięcie przy kaloryczności 700 kcal na dzień jest zbrodnią przeciw dietetyce i zdrowiu. Organizm się w końcu upomni. Robienie z tego sposobu na zmianę życia nie jest w porządku, rozpisujmy się też o przygotowaniu, o tym jak później przejść do racjonalnego, zdrowego żywienia. Popularne jest wszystko co naturalne, ekologiczne, bio, zielone. Taka jest dieta Dr Dąbrowskiej i dlatego kusi. Nie można oszukiwać, chudnie się podczas jej prowadzenia i to kusi jeszcze bardziej kiedy w ciągu 2 tygodni można zrzucić 5 kilogramów. Świetna reklama, chociaż konkuruje z nią już jedna z sieciowych „poradni dietetycznych” oferując podobne wyniki w tym samym czasie…Lubimy szybkie efekty i to nas gubi. I nie podoba mi się ta jej medialność, gubi się jej sens i staje się lekarstwem na wszystko. Wystarczy poczytać trochę komentarzy na grupach wspierających się w poście, czasem mam wrażenie, że ludzie cierpią, byle tylko wytrwać, a to nie o to chodzi. Może to zły moment w twoim życiu na taki eksperyment? Nasze organizmy są naprawdę różne, mimo, że większość oporu stawia nasza głowa.
Jestem za
Post jako połączenie głodówki z umiarkowaną aktywnością fizyczną i ograniczeniem stresu, poprzez regenerację i odpoczynek moim zdaniem może naprawdę pozytywnie wpłynąć na nasze samopoczucie. To jest wyzwanie, w którym możemy sobie coś udowodnić, byle nie za wszelką cenę i ślepo wierząc. Głodówki mają wymiar religijny, bo często wiąże się je biblią, katolicy obchodzą czas postu. Niewątpliwie to może być czas próby, swego rodzaju dorównania swojemu Mistrzowi. Dlatego włączenie w to duchowości może faktycznie działać uzdrawiająco. Nie wierzę w cuda, ale wierzę w siłę ludzkiego, pozytywnego myślenia. Z tego powodu post może być pomocny.
Co rusz pojawia się moda na taką czy inną dietę, które są później masakrowane w rankingach naukowych badań. Nie bez powodu w tych rankingach króluje dieta śródziemnomorska, ponieważ opiera się na zdrowym, racjonalnym żywieniu. Co do innych diet, najczęściej eliminacyjnych nie mamy aż tak długofalowo prowadzonych badań by być pewnym, że to np. gluten jest winien wszystkiemu złu. Z takich boomów reklamowych na określone diety zawsze wynika jedna refleksja, że trudno wytrwać na takiej diecie całe życie, a chodzi przecież o zdrowy styl życia. Zawsze podstawą jest umiar, bo co jak co, ale do chudnięcia potrzebne jest spalanie większej ilości kalorii od tych przyjętych. Prosta matematyka, nie ma kalorii ujemnych, ale są produkty, które sycą bardziej niż inne. Uważam, że warto spróbować takiego postu, sprawdzenia siebie, swojej wytrwałości i jak reaguje nasz organizm, ale nie róbmy z tego sposobu na objadanie się przez pozostały czas. Co z tego, że wydłużysz sobie życie postem, kiedy skrócisz je w kolejnym półroczu. No chyba, że chcemy wyjść na zero i to jest już nasz sukces.