fbpx
Home CIAŁO #6 TYDZIEŃ PROJEKTU ZA NAMI – 80 DNI DOOKOŁA ZDROWIA

#6 TYDZIEŃ PROJEKTU ZA NAMI – 80 DNI DOOKOŁA ZDROWIA

by Anna Paluch

blueberries-924148_1280

W piątek stuknęło nam 40 dni – połówka! 6 tydzień projektu za nami! Mam nadzieję, że pilnie się sobą zajmowaliście! Kolejna 40 to będzie podkręcenie tempa, zwłaszcza, że idzie wiosna i trzeba będzie zrobić sobie przegląd! W tym tygodniu poświęciliśmy uwagę tym częściom ciała, o których zdarza nam się zapomnieć: kręgosłup, skóra głowy i włosy, trzeba sprawdzać czy wszystko gra. Wypracowaliśmy w sobie już nawyk picia wody, ale czy pijesz we właściwy sposób i czas? Była też zachęta do jednego z nielicznych „tabletkowych” suplementów – witaminy D. Jest bardzo ważna! Wybraliśmy najlepszą sól, którą w małych, naprawdę, ilościach możemy jeść. I na dokładkę owocowa rozpusta! Fajnie było?

Dawkuj wodę!

Z jednej strony ciągle powtarza nam się, że należy dużo pić, co najmniej półtora litra wody codziennie. Oczywiście to prawda! Odwodniony organizm pracuję dużo gorzej, czujemy się zmęczeni, możemy mieć problemy z wypróżnianiem mimo zjadanego błonnika. W 60% składamy się z wody, a większość z nas jest odwodniona lub na skraju normy. Wydaje Ci się, że skoro nie odczuwasz pragnienia to wody Ci pod dostatkiem. Niestety, jeżeli naprawdę poczujesz się spragniony to już może oznaczać odwodnienie, a o to chodzi, żeby do tego nie dopuścić. Czujesz migreny, masz bóle stawów, czy zgagę, to może być związane z niedoborem wody w organizmie, a często powodów doszukujemy się zupełnie gdzie indziej. Amerykański Instytut Medycyny zaleca picie 2.3 litra wody dziennie, a kobietom karmiącym   aż 3.1 litra wody, podobnie jak kobiety w ciąży. Powinny pic dużo wody i najlepiej z minerałami, aby wspomóc rozwój płodu i zapobiec przedwczesnemu porodowi. W codziennej diecie brakuje nam przede wszystkim magnezu i wapnia. Dlatego powinniśmy wybierać wody mineralne, zawierające magnez (przynajmniej 50-100 mg/l) oraz wapń (więcej niż 150 mg/l). Najwięcej mają ich: Piwniczanka, Muszynianka, Galicjanka, Kryniczanka.

Większość wód butelkowanych jest nasycana dwutlenkiem węgla. Nie jest on szkodliwy, jednak osoby leczące nadkwasotę, refluks i zaburzenia trawienne, a także cierpiące na choroby gardła i strun głosowych, powinny zrezygnować z picia wody gazowanej. Wybór wody gazowanej lub nie to kwestia osobistych preferencji.

Drugim problemem pojawiającym się w kontekście picia wody jest jej proporcja wciągu dnia i podczas posiłków. Najwięcej powinniśmy wypijać rano, aby rozbudzić metabolizm. W ciągu dnia popijać po szklance co jakiś czas, można to sobie rozpisać lub korzystać ze specjalnych aplikacji w telefonie – przypominajek. Wystrzegajmy się nadrabiania całego dnia wieczorem pijąc szklankę za szklanką, bo woda po prostu przeleci przez nas i nie zdąży nawodnić.

Uważnie również z piciem do jedzenia! Dobrze jest wypić szklankę wody do 15 minut przed posiłkiem. Zaspokoi głód i zapełni żołądek, więc być może zjemy trochę mniej. Natomiast po posiłku warto odczekać do pół godziny z piciem, chociaż niektórzy twierdzą, że ponad godzinę. Dotyczy to zwłaszcza osób które mają kłopoty z niedokwaśnością (zbyt małą zawartością kwasów żołądkowych), zgagą czy refluksem. Pijąc w trakcie posiłku czy zaraz po nim niepotrzebnie rozpuszczamy soki żołądkowe, które mogą nie trawić już tak efektywnie! Sama się na tym łapie, że to trudne, bo wydaje nam się, że łatwiej zjeść popijając, a bo obfitym obiedzie dobrze jest napić się zielonej herbaty. Oczywiście zupełnie inną kwestią jest picie kompotu, czy napojów gazowanych do posiłku, to dodatkowe kalorie, zawsze należy tego unikać. Natomiast generalnie z piciem do jedzenia poczekaj trochę!

Suplementujemy witaminę D!

Jedynym suplementem, do którego kupna zachęcam jest właśnie witamina D. Stosujecie? Badaliście poziom witaminy D, jakie wyniki, jeśli można spytać?

Ostatnio coraz więcej mówi się o witaminie D, o jej właściwościach i niedoborach zwłaszcza w naszej strefie klimatycznej. Witamina D w organizmie wytwarza się pod wpływem słońca, co wcale nie jest takie łatwe. W naszej strefie klimatycznej sama ekspozycja na Słońce to bywa za mało. Do niedawno zalecano suplementacje witaminą od jesieni do wiosny, teraz mówi się o 2000 jednostek cały rok. Wielu z nas cierpi na niedobory, szczerze mówiąc, nie spotkałam osoby, która miałaby wyniki w normie. Z kolei wystawianie się na słońce bez ochrony filtrami jest niebezpieczne z innych powodów, dlatego zawsze coś…

To może szukajmy jej w jedzeniu? Znów problem z mniejszym i większym złem… W diecie witamina ta zawiera się głównie w morskich, tłustych rybach, a jak wiemy większość z nich jest albo hodowana na sterydach, albo zawiera metale ciężkie, których lepiej unikać. Zostają jeszcze wątróbka i jaja, jednak ilości witaminy D w nich nie są powalające. Musielibyśmy codziennie zjadać jaja, rybę w dużej ilości, żeby sobie zapewnić poziom optymalny. Nabawilibyśmy się prawdopodobnie innych dolegliwości. Dlatego zostają suplementy witaminy najlepiej w płynie, ma dobrą wchłanialność, należy wypijać w towarzystwie czegoś tłustego. Ewentualnie możemy korzystać z dobrej jakości olejów z wątroby dorsza. Warto dbać o jej podaż zwłaszcza u dzieci, osób starszych, na diecie, czy ze słabą odpornością.

Dlaczego akurat witamina D jest ważna? Najbardziej znanym objawem niedobory tej witaminy jest wystąpienie „krzywicy”, dlatego małym dzieciom suplementuję się D3. Jednak wiele schorzeń ma związek z niedoborem witaminy, ale nie wiąże się objawów z jej poziomem. Generalnie do niedawana rzadko badano jej poziom. Okazuje się, że niskie wartości współwystępują z: osteoporozą, cukrzycą, otyłością, ryzykiem chorób serca, nowotworów czy chorobami autoimmunologicznymi. udowodniono, że witamina D jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania komórek beta wysp trzustki. Witamina D działa stymulująco na wydzielanie insuliny, a co za tym idzie – utrzymuje prawidłowe stężenie glukozy we krwi, przez co może zapobiec cukrzycy typu 2. Dr Shalamar Sibley z University of Minnesota przekonuje, że osoby, u których stężenie witaminy D we krwi jest prawidłowe, szybciej spalają zbędną tkankę tłuszczową niż osoby, które mają niedobór tej substancji. Działa to poprzez dwa mechanizmy, pierwszy to zmniejszenie produkcji kortyzolu, czyli hormonu stresu, która bywa odpowiedzialny za odkładanie tkanki tłuszczowej. Drugi mechanizm związany jest z leptyną – hormonem sytości. Witamina D na odpowiednim poziomie powoduje prawidłowe wydzielanie hormonu- jesteśmy syci wtedy kiedy się najemy. Działa to jednak w dwie strony, jeśli jest witaminy za mało, to leptyna może nie funkcjonować prawidłowo – objaw to nieodczuwanie sytości, mimo najedzenia. Wykazano jej powiązanie również z depresją, podaż witaminy D3 wiązała się ze złagodzeniem objawów depresji. Biorąc pod uwagę wpływ witaminy na odporność, a źródło odporności umiejscawiając w jelitach,  których  powiązanie z depresją też z rezultatami badano, puzzle się układają. Mocno wierzę w to, że kondycja psychiczna w dużej mierze zależy od zdrowia ciała, odpowiedniej diety i aktywności fizycznej, oczywiście w łagodnych stanach. Ach, te dobre bakterie, tak ich potrzebujemy!

Jak sprawdzić czy mamy niedobory witaminy D? Najlepiej zbadać w laboratorium poziom witaminy  we krwi. Objawy są szerokie i niekoniecznie muszą się wiązać tylko z brakiem witaminy D. Są to: osłabiona odporność, słabsze mięśnie, otyłość brzuszna, przewlekłe zmęczenie i przygnębienie, urazy, a czasem złamania związane z osłabieniem kośćca. Objawy są dosyć popularne, dlatego ciężko o samodzielną diagnozę. Z drugiej strony jeżeli można powiązać ją w mniejszym lub większym stopniu z tyloma dolegliwościami, może warto zadbać o jej optymalny poziom.

Bardzo szczegółowe i obszerne opracowanie na temat witaminy D znajdziecie u Dr Lifestyle! Koniecznie zajrzyjcie tutaj! I faktycznie zgadzam się z nią w tej kwestii, że czasem szkoda sprawdzać jej poziom i wydawać pieniądze, bo jest wielce prawdopodobne, że masz niedobór. W swojej praktyce jeszcze nie spotkałam osoby w normie, ale może będziesz wyjątkiem, z ciekawości sprawdź!

Mogę solić?

Mówi się, że sól szkodzi i powinniśmy z niej rezygnować. Oczywiście biorąc pod uwagę ile soli jest wsypywane do produktów, które kupujemy: pieczywo, wędliny, sosy, to sporo w tym racji. Wiadomo, że od bardzo, bardzo dawna sól była stosowana, i to w dużo większych (naprawdę!) ilościach jako środek konserwujący mięsa i wędliny, stosowanie jej było normą. Nie zmienia to jednak faktu, że duża ilość sodu jest szkodliwa i wpływa na utratę zdrowia. Potraficie gotować i jeść zupełnie bez soli?

Tymczasem zalecane maksimum 5 g soli dziennie znajduje się właśnie w gotowych produktach, to jakim sposobem jeszcze coś dosolić? Jedna łyżeczka to właśnie ta dzienna dawka soli, bardzo łatwo w ciągu jednego dnia pewnie dobijemy do tego wskaźnika. Czy zupełnie przestać solić? Na pewno można się do tego przyzwyczaić i najlepiej od dziecka. Z czasem przyzwyczajamy się do smaku i ciężko go modyfikować. Jeśli jednak nie możesz się obejść bez, to postaraj się jak najbardziej wyeliminować produkty przetworzone i zamień sól kuchenną na tą nieco lepszej jakości. Sól kamienna (kuchenna) jest najgorszej jakości i powinniśmy definitywnie z niej rezygnować. Nie dość, że to chlorek sodu w czystej postaci to dodatkowo uzupełniany dodatkami np. przeciwwzbrylaczami. Jest, można powiedzieć przetworzona, a podczas obróbki w wysokich temperaturach traci na wartościach i nie jest już dobrze przyswajana przez organizm. Dodatkowo jest całkowicie oczyszczona z minerałów, ale może się za to trafić drobny piach…

Czy zatem sól morska i himalajska to dobre alternatywy?

Stosowane również w ograniczonych ilościach są na pewno bardziej wartościowe, gdyż mimo wszystko dostarczają dodatkowych minerałów. Sól morska zawiera mniej chlorku, a więcej minerałów: potas, wapń czy magnez. Jest pozyskiwana przez odparowanie z wody morskiej w wysokich temperaturach. Co za tym idzie, jeżeli na opakowaniu mamy zaznaczony kraj nie nazbyt nasłoneczniony, może to oznaczać miejsce pakowania soli, a nie pozyskania. A transport to dodatkowy powód do jej „wzbogacania”. Należy zwrócić uwagę na kolor soli. Jeżeli jest śnieżnobiała to raczej mało prawdopodobne, aby nie była chemicznie oczyszczona. Kolejna uwaga: zawartość sodu w granicach 98% + 2% na minerały. W przypadku innego składu, warto sprawę kupna przemyśleć. Niestety jak już wiemy wody w morzach są coraz bardziej zanieczyszczone i te substancje albo zostaną w soli, albo z biegiem czasu wprowadzi się restrykcję jej oczyszczania. Tak źle i tak niedobrze.

Postaw na sól himalajską. Pozyskiwana w Pakistanie u podnóża gór na głębokości 500 m. Tamtejsza ziemia charakteryzuje się bardzo czystym i bogatym ekosystemem. Dzięki temu sól ta zawiera około 84 minerałów (m.in: azot, tlen, fluor, sód, magnez, krzem, fosfor, chlorek, wapno, chrom, mangan, żelazo, miedź, cynk).Sól ma różowe zabarwienie i nie jest ani rafinowana ani wzbogacana, stąd uznanie jej za jedno z najczystszych soli. Z powodzeniem stosowana nie tylko w kuchni, ale również do kąpieli leczniczych. Jest wykorzystywana w celu leczenia podrażnień skóry, problemów ze stawami oraz dla regeneracji i poprawy napięcia skóry. Pomaga utrzymać prawidłowe pH organizmu, oraz nawodnienie organizmu.

Ja wybieram sól himalajską! Warto jednak pamiętać, że bez względu na dodatkowe walory to wciąż jest sól, którą powinniśmy ograniczać. Dlatego unikaj produktów przetworzonych, dodawaj sól dopiero pod koniec gotowania, korzystaj z licznych ziół jako dodatków smakowych, a wybierając sól zwracaj uwagę na zawartość sodu i czytaj skład!

Jak siedzisz!?

To był jeden z najbardziej komentowanych dni w tym tygodniu. Okazało się, że faktycznie siedzimy brzydko i nie zwracamy uwagi na nasz kręgosłup do momentu jak zacznie dokuczać. Pracując przy komputerze myślisz o tym, żeby myszka była jak najbliżej lub skupiasz się na czcionce i tabelkach, które pojawiają się na monitorze. Jedząc obiad sprawdzasz co pływa w zupie, dodatkowo zajmujesz się rozmową z bliskimi. Kiedy oglądasz ulubiony serial szukasz w pobliżu poduszki i kubła z popcornem. Teraz przywołaj w pamięci te czynności, najczęściej związane z siedzeniem (nie pochwalam jedzenia na stojąco) i skup się na tym jaką pozycję przyjmowałeś na krześle. Stań obok. I co widzisz? Pochyloną do przodu sylwetkę z jeszcze śmieszniej wyciągniętą do przodu głową. Nogi założone jedna na drugą w wersji elegancka kobieta, owinięte wokół nóg krzesła na chłopaka lub jedna luźna, jedna pod tyłkiem w wersji młodzieżowej. Twój kręgosłup układa się w literę S i to w 3D! A przecież tak wiele czasu spędzamy siedząc! Od dzisiaj zaczniemy zwracać na to uwagę. Oczywiście najlepiej nie siedzieć za długo, a już tym bardziej nie siedzieć w tej samej pozycji. Nasz kręgosłup tego nie lubi. A my niestety łatwo kształtujemy nawyki. Jestem tego, niestety dobrym przykładem. Nie byłam świadoma nawyku siedzenia zawsze z założoną prawą nogą na lewą, dopóki nie musiałam z tego zrezygnować! Choć ostatnio siedzę bardzo świadomie, bo muszę na to zwracać uwagę to wcale nie oznacza, że potrafię się opanować. Ciągle walczę!

Pamiętaj to, że teraz dobrze się czujesz i nic nie boli, nie oznacza, że twój kręgosłup ma się świetnie. Odczuwane napięcia, bóle głowy, skurcze to już wystarczające zwiastuny, że może się coś niedobrego dziać!

Jak sobie pomóc i prawidłowo siedzieć? Będę się posiłkować wiedzą specjalistek z Bajla!

  • Warto siedzieć szeroko. Możesz położyć jedną nogę na kolanie drugiej. Możesz siedzieć „jak facet”. Możesz jeśli siedzisko jest odpowiednio szerokie siedzieć po turecku. Chodzi o to by rozszerzyć biodra.

  • Warto wykorzystać, jeśli to możliwe w Twoich warunkach piłkę do siedzenia. Jednak bez przesady, wystarczy nawet kilka razy dziennie po kilka minut – to i tak chyba spore wyzwanie?

  • Możesz się wiercić, to zdrowsze niż cały czas ta sama pozycja.

  • Zaleca się siedzenie nie tylko na kości ogonowej, ale na kościach pośladkowych czyli tzw. guzach kulszowych.

  • Ubieraj się swobodnie, na ile to możliwe, przesadne napinanie nie jest dobre dla pleców.

  • Rób przerwy, krótkie spacery, oddychaj głęboko, przeciągaj się. Jeśli nie musisz, nie siedź. Umawiaj się na spacery, zamiast zasiadania przy stole.

  • Siadaj na podłodze, jeśli to tylko możliwe. To dobre ćwiczenie, relaks, a także możliwa forma pracy!

  • Przede wszystkim zwracaj uwagę na to jak siedzisz! Bądź świadomy swojej pozycji ciała! Będąc świadomymi, mamy możliwość kontroli.

Więcej przydatnych informacji, sposoby na siedzenie na podłodze, ale nie tylko o siedzeniu, możecie zdobyć na e-kursie Zdrowy Kręgosłup organizowanym przez Bajlę. Dla uczestników projektu będzie w promocyjnej cenie- wkrótce szczegóły! A o tym, że to naprawdę pomocny kurs pisałam tutaj!

Jak u Was ze świadomością siedzenia? Grzecznie siedzicie?

Nie narzekaj! 

Z okazji półmetku – tak, piątkowy wpis był tym 40- zorganizowaliśmy dzień pozytywnego nastawienia i pozbycia się naszej narodowej cechy – narzekania! Faktycznie przyznajemy się, że mamy z tym problem, ale fajne jest to, że próbujemy z tym walczyć! Na swój sposób, książką, muzyką, zmianą postawy czy wyjściem do ludzi ubranymi w uśmiech, ale walczymy. Najczęściej bywa tak, że narzekając działamy jak magnes na trudne sytuację. Powtarzając, że na pewno się przewrócisz, nie ma innej możliwości, na równej drodze potkniesz się o swoje chmurne myśli! W psychologii mówimy o samospełniającym się proroctwie – nasze nastawienie bywa w 50% odpowiedzialne za sukces, ale i za porażkę. Nie lubisz przecież wysłuchiwać jak to komuś nie wyszło, albo jak go boli to, tamto i siamto. Nie bądź taki! Malkontenci pożerają Twoja dobrą energię, po 5 minutowej rozmowie z takim człowiekiem czujesz się trochę martwy? Najgorzej kiedy zaczyna Ci być głupio, że tak się dobrze czujesz i możesz o sobie powiedzieć- człowiek sukcesu. Głupio, bo w naszej kulturze nie lubimy przechwałek! Z pewnością nie spadło Ci to wszystko z nieba, zapracowałeś i masz prawo się tym cieszyć. A do tych, którzy narzekają i chodzą z nosem przy ziemi serdecznie się uśmiechaj i przesyłaj dobrą energię, niech poczują się zdrowo zarażeni!

Który owoc najlepszy?

Nie można z łatwością orzec, który owoc jest najzdrowszy. Mówi się, że zjadanie jednego jabłka dziennie zapewni nam zdrowie i długowieczność. Cytrusy uznaje się za najlepsze źródło witaminy C i sposób na zachowanie energii. Tworzy się jednak swego rodzaju rankingi, podsumowując zawartości różnych prozdrowotnych związków ocenia się owoce. Które w takim razie są najwyżej w stawce?

  • Jabłka – mogą być uznane za rodzimy superfood. Mają mnóstwo witamin, karoten, likopen czy pektyny. Są dobrym źródłem błonnika, zwłaszcza jedzone ze skórką. Większość odmian charakteryzuje się niskim indeksem glikemicznym, a szara reneta sporadycznie może być stosowana w diecie przeciwgrzybicznej.
  • Jagody – rzucamy się na nie w stosunkowo krótkim sezonie, a przez większość roku zapominamy, bo też nie ma dobrego źródła. Nie mniej jednak warto z nich korzystać, przede wszystkim ze względu na antocyjany, które pełnią funkcje ochronne w organizmie. Zawierają witaminy młodości A, C, E i iczne przeciwutleniacze do walki z wolnymi rodnikami.
  • Grejpfrut – często przewija się w kontekście odchudzania, zaleca się zjadanie go przed posiłkiem czy picie kropel. Dlaczego? Naryngina znajdująca się w białej skórce ma działanie lekko przeczyszczające, sam owoc również usprawnia metabolizm, ułatwia spalanie tłuszczu, działa oczyszczająco. Oczywiście samo dodanie grejpfruta bez zmiany diety, jest zabiegiem bezsensownym, ale jako dodatek może zwiększać efektywność diety. Dodatkowo owoce robią dobrze sercu- obniżają ciśnienie i cholesterol. Mają też ogrom karotenoidów i likopenu, silnych przeciwutleniaczy, a zawartość witaminy C wypełnia nasze dzienne zapotrzebowanie. Uwaga, jak zresztą w przypadku wszystkich owoców cytrusowych na połączenie z lekami. W żadnym wypadku nie popijaj lekarstw sokiem grejpfrutowym.
  • Ananas – również znany z właściwości odchudzających, postrzegany w ten sposób, dzięki bromelinie, która ułatwia trawienie, działa oczyszczająco i leczniczo, gdyż ułatwia gojenie ran i działa przeciwbólowo. Bromelina, która rozbija proteiny, sprawia że sok z ananasa stanowi świetną marynatę i zmiękczacz do mięs. Sam ananas jest również źródłem wielu minerałów: potas, magnez, wapń, fosfor, żelazo, cynk, miedź, mangan, witaminy: A, B1, B2, B6, PP, C, kwas foliowy.
  • Winogrona – wspominałam już o nim przy okazji wina- resweratrol czyli przeciwutleniacz, który przez obniżanie ciśnienia krwi i zapobieganie powstawaniu skrzepów obniża ryzyko wystąpienia chorób serca. Ten sam antyoksydant może zapobiec rozwojowi raka piersi, żołądka i okrężnicy. Oczywiście najwięcej znajdziemy go w skórkach winogron. Dodatkowo owoce te są bogate w witaminy młodości: A,C,E i minerały.
  • Banany – są słodkie to fakt, ale tą słodycz można wykorzystać jako naturalny słodzik do domowych słodyczy lub/ i zamiennik jajek. Stanowi też rodzaj naturalnego batonu energetycznego dla osób uprawiających sport. Najbardziej znany z dużej dawki potasu, jako nieliczny z owoców ma go 422 mg. Ponadto liczne witaminy A, C, E i wiele z grupy B.
  • Awokado – w końcu to owoc więc nie można go pomijać, chociaż jest specyficzny i odmienny od innych. Głównie dlatego, że nie jest źródłem węglowodanów, ale zdrowych tłuszczy (NNKT). Pomaga w stabilizowaniu cholesterolu, można zastępować nim masło. Zawiera też witaminę E i kwas foliowy. Dobrze się sprawdza w diecie przyszłych mam i dzieci jako źródło jednonienasyconych kwasów tłuszczowych. A jak wiemy odpowiednia podaż nienasyconych kwasów tłuszczowych może być skutecznym panaceum na wiele dolegliwości. Natomiast jego smak i konsystencja pozwala na wiele kulinarnych eksperymentów!

To tylko krótki przegląd, a w każdym owocu znajdziesz właściwości potrzebne naszemu organizmowi. Warto jeść je w cząstkach, a jeśli sok to robić na bieżąco w domu. Te sklepowe mają jeszcze dodatkowy cukier. Natomiast soki z wyciskarki warto wypijać krótko po przyrządzeniu, bo pozrywane łańcuchy w czasie obróbki, sprawiają, że traci on wartości.

Jak się mają Twoje włosy?

Nasze włosy, podobnie zresztą jak paznokcie są często naszą wizytówką dobrego wyglądu. Nie wyobrażamy sobie nie dbania o podcięcie czy brak codziennej pielęgnacji. Jednak włosy to również bywają wskaźniki stanu naszego zdrowia. Zwłaszcza jeżeli zaczynają wypadać, tracą blask, czy pojawia się przetłuszczający łupież. Często ignorujemy symptomy przyczyny szukając w złej jakości kosmetyków, tymczasem warto szukać głębiej, w stanie naszego zdrowia. Wypadanie włosów może świadczyć o problemach z tarczycą, a tłusty łupież bywa objawem grzybicy.

Z jednej strony warto zwracać uwagę na to w jaki sposób dbamy o włosy, traktować je jak inne części ciała: dobrze myć, nawilżać, pielęgnować dobrej jakości kosmetykami. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę w jakim stanie są włosy i skóra głowy, czy nie zauważasz czegoś niepokojącego?

Łupież zwłaszcza tłusty może być spowodowany nadmiernym rozrostem drożdżaków lub niedoborem NNKT, witaminy B6 i selenu. Warto dbać o podaż dobrych olejów czy awokado. Unikaj produktów o dużej zawartości cukrów prostych. Możesz uzupełnić dietę selenem, biotyną. Myj włosy szamponem z rumiankiem lub z olejkiem z drzewa herbacianego. Jeżeli to nie pomaga, łupież jest przewlekły, a skóra głowy swędzi warto wybrać się do dermatologa i sprawdzić czy to nie grzybiczne lub łojotokowe zapalenie skóry głowy.

Wypadanie włosów jest symptomem o szerokim zakresie możliwości. Może wynikać z sytuacji psychologicznej związanej ze stresem, niepokojem. Wypadanie włosów często związane jest z problemami hormonalnymi u kobiet, bywa objawem problemów z tarczycą. Osoby, które codziennie znajdują na swoim grzebieniu coraz więcej włosów, koniecznie powinny wykonać badanie krwi sprawdzające poziom żelaza. Wypadanie włosów może być objawem niskiego poziomu tego pierwiastka we krwi lub anemii spowodowanej jego brakiem.  Warto wtedy zwrócić uwagę na inne objawy mogące świadczyć o niedoczynności tarczycy, czy zrobić badania laboratoryjne, aby się upewnić. Wypadanie włosów nawet do 100 na dzień bywa normą, jest też związane z występującą sezonowością i niedoborem witamin w organizmie.

Pojawienie się siwych włosów u osób poniżej 40 roku życia może sugerować anemię, problemy z tarczycą, bielactwo bądź niedobory niektórych witamin. Może to być również wynik silnego stresu bądź genów przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Zła kondycja włosów zawsze powinna niepokoić, choć niekoniecznie świadczy o chorobie. Na pewno jednak ma swoją przyczynę, czasem najbardziej banalną, jaką jest niewłaściwa pielęgnacja lub szkody wyrządzone przez stylizację (zwłaszcza na gorąco), farbowanie, czy rozjaśnianie. Wszystkie tego rodzaju zabiegi, zwłaszcza wykonane z użyciem nieodpowiednich środków lub przez osoby bez doświadczenia, mogą bardzo wpłynąć na kondycję włosów i doprowadzić do ich wysuszenia, łamliwości, a w konsekwencji nadmiernego wypadania. Dlatego warto tyle czasu ile poświęcamy pielęgnacji twarzy, również przeznaczyć dla włosów. Zanim jednak nałożymy kolejne cudowne specyfiki i wykorzystamy najlepsze patenty włosomaniaczek, zastanówmy się, czy nie próbujemy ukryć czegoś głębiej? Warto skorzystać z porady trychologa specjalisty zajmującego się sprawdzaniem stanu włosów i skóry głowy i na tej podstawie określającego czy to tylko kwestia mechanicznych uszkodzeń czy warto wybrać się do lekarza.

W kolejnym tygodniu zadbamy o siebie bardziej zewnętrznie, zastanowimy się jak sobie pomóc olejami. Poznamy zupełnie nowe produkty (tak myślę) i nowe patenty (mam nadzieję z waszą pomocą). Tymczasem dajcie znać jak Wam minął ten tydzień? Czuwacie?

 

You may also like