Odchudzanie nie jest, na szczęście domeną kobiet. Często jednak Panie wychodzą z założenia, że namawiając partnera zwiększą szansę na swoje powodzenie. Czy to jest dobre założenie? Czy dieta ma płeć?
Nasze babskie niecne plany nie zawsze się sprawdzają. Owszem, to wspaniałe jeżeli rodzinnie zmieniamy styl życia. Niekoniecznie, jeśli traktujesz to jako motywacyjny kop. Dlaczego?
Zapotrzebowanie
Generalnie nie ma różnicy jeśli chodzi sposób układania diety dla mężczyzn, a konkretnie na produkty. Oczywiście często mężczyźni mają większe zapotrzebowanie kaloryczne związane z gabarytami czy rodzajem wykonywanej pracy i dodatkowych aktywności. Oczywiście są też kobiety, które pracują fizycznie lub codziennie trenują. Ilość podawanych kalorii wylicza się jednostkowo, natomiast skład potraw zależy po prostu od naszych preferencji żywieniowych. Płeć może mieć znaczenie ale nie musi.
Budowa
Budowa ciała i rozmieszczenie tkanki tłuszczowej jest często uzależnione od płci. Mamy więc te tzw. jabłka i gruszki. Mężczyźni rosną w jabłka, a kobiety w gruszki. Generalnie otyłość brzuszna (androidalna) jest łatwiejsza do zlikwidowania – dlatego mężczyźni często mają szybsze i lepsze efekty diety. Natomiast trzeba zaznaczyć, że tego rodzaju otyłość jest bardziej niebezpieczna dla zdrowia i wiąże się z otłuszczeniem narządów wewnętrznych, w której przodują panowie. Otyłość brzuszna stwarza zagrożenie rozwoju chorób układu krążenia, czy cukrzycy. Dlatego tak warto namawiać Panów do zrzucenia oponki.
Z czym muszą zmierzyć się najczęściej Panie? Figura gruszki- a więc odkładanie tkanki tłuszczowej w okolicach ud, bioder, pośladków. Trudniej się dostać do tych złogów, aby je zlikwidować, dlatego nasza dieta trwa długo i mozolnie. A najłatwiej o efekty….w piersiach :). Oczywiście niebezpieczeństwo pojawia się kiedy mamy połączenie jabłka z gruszką, czyli gruszkę bez wcięcia. Większe niebezpieczeństwo dla zdrowia i jeszcze więcej pracy przed nami. Można być sfrustrowanym patrząc na partnera?
W końcu domeną mężczyzn są mięśnie – większa ilość tkanki mięśniowej pozwala na efektywniejsze spalanie tkanki tłuszczowej. Metabolizm pracuje na większych obrotach. Kolejny punkt dla facetów.
Kobietom nie pomagają hormony. Facetów do pracy, ale też do spalania nakręca testosteron. My mamy nasz estragon, który nie dość, że robi nas emocjonalnymi to jeszcze odkłada nam tkankę w udach. Kiedy targają nami emocje, często sięgamy po jedzenie….Tu zaczyna się kolejny problem.
Motywacja
Na naszą niekorzyść w tej kwestii oddziałują właśnie emocje. Oczywiście mężczyźni również w stresie mogą sięgać po jedzenie. Tyle, że stres im zazwyczaj szybko przechodzi. A nas tłucze smutek, przygnębienie, samotność, zmęczenie, niezrozumienie, które zajadamy. Zawsze czekoladą, nigdy sałatą. Tak już jesteśmy uwarunkowane? Po prostu chodzi o podniesienie cukru we krwi a co za tym idzie serotoniny, ten kosmiczny strzał. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że to chwilowe, więc znowu. Koło się toczy. Dlatego kobietom bardzo w procesie zmiany nawyków żywieniowych przydaje się psychologia. Zrozumienie pewnych mechanizmów emocjonalnego jedzenia, wpływu tego nawyku na nasze funkcjonowanie jest kluczowe.
Generalnie kobiety są całe życie na diecie, mniej lub bardziej skutecznej. Ciągle jest mniejsza sukienka do kupienia, inaczej skrojona odsłania kolejne wyobrażone mankamenty. Najgorzej kiedy te chudzinki w pracy częstują krówkami, a przyjaciółki zapraszają na kawę z ciachem. Zawsze jesteś na diecie i dzisiaj jest ostatni raz. Ostatni raz w tym tygodniu. Skoro one mogą to ja też. Nie zawsze i nie bez skutków.
Mężczyźni zaś funkcjonują sobie po swojemu z piwem do meczu i cotygodniowym sparingiem w piłkę na orliku. Pewnego dnia brzuch przysłania pilota, którego nie można znaleźć. Na meczu widzisz piłkę, która nie jest do spudłowania, ale nie zdążyłeś do niej dobiec. Dyszysz i myślisz, co jest kurka, przecież normalnie trafiałem. Wracasz, bierzesz prysznic i przeglądając się w lustrze stwierdzasz: przytyłem, muszę coś z tym zrobić. Umawiasz się do dietetyka. Po wizycie wracasz z wynikiem otłuszczenia organów na poziomie 13 i otyłością 2 stopnia. Stwierdzasz: jestem gruby, zrobię coś z tym!
Panowie często mają bardzo zadaniowe podejście. Ale ma to dwie strony medalu. Kiedy facet bierze się za siebie robi to na 189%. Odrzuca wszystko co złe. Rzadko bywają pytania, a czy można jedno piwo lub ciastko? Nie, to nie. Druga sprawa – trening. Było zalecenie, jest wykonanie. W zależności od możliwości spacery albo… treningi personalne. Podziwiam samozaparcie i samoświadomość. Decydowanie się na treningi personalne to często sposób na motywacje, nie chodzi o to, że nie wiem jak czy robię to dobrze. Panom często chodzi o to, że nie mam czasu sam się przypilnować. Umawiając się na konkretną godzinę i robiąc porządną robotę, traktuje to jako kolejny obowiązek w danym dniu. Oczywiście nie mówię, że Paniom brakuje takiego podejścia. Często jednak mamy problem ze znalezieniem tego czasu dla siebie, bez poczucia zaniedbania rodziny. Znowu emocje. Ale mam też minus da Panów. Kiedy osiągną zamierzone efekty, zamiast płynnie przechodzić z diety redukcyjnej do zdrowego stylu życia, mają oni tendencje do nadrabiania. Muszą się „normalnie” najeść i napić – w tym zakresie potrzebna jest psychologia dla Panów.
To nigdy nie jest kwestia schudnięcia i powrotu do niezdrowej diety. Biochemicznie, jeżeli ktoś jest predysponowany do odkładania tkanki tłuszczowej – bo je za dużo i mało ćwiczy, to nie można tego procesu odwrócić dietą. Można się wyprowadzić ze stanu nadwagi, ale pewne zmiany muszą pozostać. Chcesz jeść więcej? Ćwicz więcej. Brak zrozumienia procesu z jednej strony, ale też nastawienie na wygląd a nie zdrowie, bywa zgubne dla panów w wytrwaniu.