Działamy na pełnych obrotach! Nie śpijmy, bo chyba idzie wiosna! Za dokładnie 50 dni! U nas już minęło 21 dni wyzwań, 21 zadań do wykonania z projektu 80 dni dookoła zdrowia. Jestem z Was taka dumna i cieszę się z zaangażowania. To CUDowne! Oczywiście starałam się, aby w tym tygodniu był czas na coś pysznego, coś relaksującego i trochę wysiłku. Dbamy o ciało, ducha i to co nas otacza, bo wszystko wpływa na nasz dobrostan. Zwłaszcza czysta i zorganizowana lodówka!
Co się działo w tym tygodniu?
1. Naturalny peeling!
Tydzień zaczęliśmy od wieczornego relaksu z rytuałem naturalnego peelingu. Wciąż powtarzam i będę powtarzać regeneracja i relaks to również istotne elementy zdrowego stylu życia. Możesz być super aktywny i robić treningu 7 dni w tygodniu. Możesz liczyć kalorie i zjadać wszystko w idealnych proporcjach. Jednak jeśli nie znajdziesz w tym wszystkim czasu na odpowiednią po treningową regenerację, jeśli nie zadbasz o odpoczynek mięśni, ale i głowy to ani dieta, ani wyczerpujący trening nie będzie przynosił rezultatu. Może peeling nie ma tutaj takiego znaczenia dla regeneracji wewnętrznej, ale jeśli chcesz mieć smukłe i dobrze wyglądające ciało zadbaj o regularne złuszczanie, pobudzanie krążenia właśnie w ten sposób. Wiele osób dziwi się, że po diecie ich ciała nie wyglądają tak jak to „obiecywali”, ale to nie jest kwestia samej diety, to nawet nie jest tylko kwestia samych ćwiczeń, warto się wspomagać dodatkowymi środkami w postaci kremów, peelingów, masaży i zabiegów. A jeśli zrobisz peeling naturalnych składników to jeszcze będzie podwójnie miło, relaksująco i wartościowo.
Nasze patenty:
Ewelina: 5 łyżek cukru, łyżka soku z pomarańczy, starta skórka z połowy pomarańczy, cynamon, olej ryżowy.
Joanna: do ciała robię prosty, z cukru + oliwy, a w wersji świątecznej dodawałam jeszcze cynamon żeby pięknie pachniało i sodę oczyszczoną, żeby musowało.
Do ust: zmiażdżony cukier + miód + olej arganowy. Może przez argan nie najlepiej pachnie, ale jak smakuje!
Aleksandra: Mój ulubieniec to cukier trzcinowy+olej kokosowy+miód+ pachnący dodatek (tym razem sok z czerwonej pomarańczy).
Klaudia: kawa, olej kokosowy, miód, olej marchewkowy i cynamon <3
Joanna: Sama zawsze robiłam sobie z kawy, kiedy mąż akurat korzystał z domowego ekspresu, do tego oliwa i cynamon, dla pobudzających krążenie właściwości :)
I ja: sól morska, olej kokosowy, sok z grejpfruta!
2. Olej kokosowy
Ostatnio panuję boom na olej kokosowy i słusznie! To naprawdę wartościowy produkt, mimo zawartości nasyconych kwasów tłuszczowych, jednak MCT to średniołańcuchowe kwasy tłuszczowe, które nie mogą być porównywane z tymi z mięsa czy masła (zresztą masło też jest w porządku!).
Wracając do oleju kokosowego, faktycznie jest on wysokokaloryczny, ale przy tym bardzo odżywczy i nie zawiera cholesterolu, jest to więc dobrze przyswajalne źródło sycącej energii. Nic dziwnego, że ludzie go spożywający cieszą się dobrym zdrowiem.
Kolejny argument do stosowania – wysoka temperatura dymienia. Jeden z nielicznych tłuszczów odpowiedni do smażenia, dalej mamy masło klarowane i olej ryżowy. Wszystkie zalecenia i szefowie kuchni smażący na oleju rzepakowym czy oliwie z oliwek popełniają zdrowotny błąd. Widocznie walory smakowe liczą się bardziej, niż zdrowie.
Ponadto tłuszcz zawiera kwas laurynowy, który ma działanie przeciwgrzybiczne, antybakteryjne, antywirusowe. Dlatego sprawdza się dobrze jako balsam do ciała dla osób z problemami skórnymi, czy nawracającymi infekcjami wywołanymi np. przez drożdżaki. Pomaga też w walce z candidą.
Dodatkowo trochę odchudza. Badania pokazują, że osoby będące na diecie, a spożywające dodatkowo określoną ilość oleju kokosowego traciły na wadze skuteczniej. To nie magiczne działanie. Tłuszcze te są dobrze metabolizowane, a odżywcze i sycące, więc możliwe, że te osoby po prostu były zaspokojone na dłużej.
Nie dość, że nie podnosi LDL czyli złego profilu cholesterolu, to badania wskazują, że dodatkowo go obniża, jak i trójglicerydy. Zwiększa natomiast HDL, a więc dobry cholesterol i wykazuje dodatkowe właściwości poprawiające krzepliwość czy antyoksydacyjne.
Dieta ketogeniczna, a więc niskowęglowodanowa, a oparta na odżywczych tłuszczach, w tym MCT, jest obecnie źródłem sporów i licznych badań jej wpływu na rozwój czy zatrzymanie chorób. Chodzi o ciała ketonowe, wytwarzające się jako źródło energii, kiedy jest zmniejszona podaż węglowodanów. Podejmuje się próby badawcze w kontekście epilepsji, napadów padaczkowych, czy zmniejszenia demencji u osób z Alzheimerem.
Nasze patenty:
Joanna: Olej kokosowy to obowiązkowy produkt w moim domu, używam go do twarzy i rąk (ale nie codziennie), stosuję do smażenia, ale najlepsze efekty przynosi mi jego ssanie, zęby mam mocniejsze (nie używam już past z fluorem) oraz bielsze :) A kiedy potrzebuje szybko je rozjaśnić używam skórki od banana;).
Anna: Uwielbiam ten olej, który jest mega uniwersalny. Używam go do smażenia,jako balsam do skóry i ust -strasznie dzieciom pękają usta zimą i jedynie olej jest w stanie porządnie je nawilżać.
Monika: Używam w kuchni. Smaruje stopy i dłonie.
Katarzyna: Dodatkowo ja używam do „olejowania” włosów.
Daria: Ja używam do smażenia, na chleb. :)
I Ja: Bardzo lubię jego nawilżające właściwości jako balsam do skóry. A w przypadku smażenia? Kurczak z ananasem na oleju kokosowym? Kasza (gryczana, jaglana) z jabłkiem duszonym na oleju kokosowym i z cynamonem. Jako dodatek do ciastek i energetycznych batonów musli.
Pamiętajcie tylko, że musi być nierafinowany, żeby zachował swoje właściwości, wtedy też pachnie kokosem. Jeżeli na opakowaniu nie ma zaznaczonej opcji rafinowania, ale jest napisane, że bezzapachowy, to można się domyślić, że był rafinowany.
3. Sprzątamy lodówkę
W końcu to miejsce, gdzie przechowujemy znaczną część produktów spożywczych, których używamy. Warto aby to było miejsce czyste, bez zapachu konkretnego, intensywnego produktu i strategicznie ułożone, biorąc pod uwagę częstość jej otwierania.
1 Krok – sprzątanie
Wyjmujemy wszystko z lodówki. Przygotowujemy sobie wodę z płynem do czyszczenia, czy płyn w sprayu. Do trudnych do usunięcia plam użyj sody oczyszczonej i ostrzejszą gąbkę. Nie pomiń również uszczelek, tam często gromadzi się bród, a o nich zapominamy. Następnie przetrzyj półki wodą z octem ( proporcja 1:1). Kolejnym krokiem jest sporządzenie naturalnego odświeżacza i pochłaniacza mieszających się zapachów. Na podstawek, do małego pojemnika z dziurkami lub do dziecięcej skarpetki bez pary wsyp: sodę oczyszczoną, mieloną kawę lub proszek do pieczenia.
2 krok – organizacja
Z tym zawsze jest największy problem, bo po kilku dniach robi się misz masz. Warto jednak tak układać produkty, aby nawykiem stało się sięganie po nie w odpowiednie miejsce. Tak więc idąc od najwyższej półki – nabiał i przetwory czyli: jogurty, kefiry, sery, twarogi. Poniżej produkty mięsne gotowe: kiełbasa, szynka, czy dania w pojemnikach, ale nie wkładamy ich ciepłych do lodówki. Najniższa półka, a więc najzimniejsza to miejsce dla surowych mięs i ryb. Jednak nie przechowuj ich długo, mięso – dwa dni, a ryba- jeden dzień.
Raczej nie kładź razem produktów surowych i gotowych. Szuflady to miejsce dla owoców i warzyw, ale musimy pamiętać, że nie wszystkie dobrze czują się w lodówce i wcale przez to dłużej nie utrzymują świeżości. Warto je wyjąć z folii i dobrze osuszyć przed włożeniem do lodówki.
Chłodzenia natomiast nie lubią: owoce tropikalne, pomidory, awokado, ogórki, cukinię. Pozostają nam do wykorzystania drzwi lodówki, tam kładziemy produkty nie wymagające dużego chłodzenia są to najczęściej słoiczki, keczup, dżemy, sosy, oleje (lniany, z ostropestu) oraz jajka. Jaja możemy trzymać w lodówce nawet do 3 tygodni, tylko nie myjemy ich przed włożeniem.
Dodatkowe patenty to wkładanie produktów, które mogą ulec nadpsuciu lub wysuszeniu do pojemników plastikowych. Poza tym nie będzie się roznosił ich zapach. Warto też układać produkty z krótszym terminem ważności bliżej, żeby się nagle nie okazało, że mamy 3 otwarte jogurty i nie mamy pojęcia od kiedy. Co jakiś czas dobrze jest sprawdzić stan lodówki po datach ważności. Jeśli staramy się jeść rzeczy mało przetworzone, pamiętajmy, że ich przydatność jest krótka. Przynajmniej powinna być. Uważaj na puszki, nie trzymaj otwartych w lodówce. Przesyp groszek czy kukurydzę do pojemnika i zalej wodą.
Co dwa tygodnie zrób sort wśród produktów, a co miesiąc dobrze umyj lodówkę i wymień pochłaniacz.
4. Kipi kasza
Zdrowa dieta osoby aktywnej powinna do 60% zawierać węglowodany, w tym oczywiście jak najwięcej tych złożonych. Kasze są ich świetnym przykładem, zawierają w większości cukry złożone, a ponadto wiele witamin i minerałów, dlatego są wdzięcznym komponentem codziennych posiłków. W dodatku mamy ich coraz większy wybór, jedne smakują lepiej na słono-ostro, inne na słodko, a jaglana sprawdzi się w każdej okoliczności. To uniwersalny produkt, z którego codziennie możemy zrobić coś innego, nie będziemy się nudzić z kaszą w kuchni. Ponadto są stosunkowo tanie i wydajne.
Mimo, iż nie wykluczam ziemniaków z diety, nawet na redukcji to jednak kasza je deklasuje. Ostatnio nabyłam np. kaszę orkiszową i kaszę owsianą, która jest świetna na drugie śniadanie z duszonym cynamonowym jabłkiem. Warto z kaszami eksperymentować, dlatego zrobimy mały przegląd tych najpopularniejszych.
Jaglana: popularna od czasu mody na „bez glutenu”, bo go nie zawiera, więc osobom uczulonym ratuje kulinarnie życie. Ma niewiele skrobi, za to dużo dobrze przyswajalnego białka. Wyróżnia się również bogactwem witamin z grupy B, dlatego tak cenna wśród wegetarian. Razem z gryczaną jest zasadotwórcza, więc dbają o równowagę kwasowo-zasadową w organizmie. Zawiera krzemionkę, dlatego dobrze wpływa na dobry stan włosów i paznokci. Ze względu na zawartość witaminy E (przeciwutleniacza) oraz lecytyny sprawdzi się w diecie studenta w czasie sesji. Musimy uważać przy jej przygotowaniu, aby pozbyć się goryczki. Najlepiej przepłukać ją dobrze wodą przed ugotowaniem (dlatego lepiej sprawdzają się te nieworeczkowane), niektórzy gotują kaszę na mleku albo prażą przed ugotowaniem, aby nie była gorzka. Ze względu na zawartość lektyn (inaczej białka lub glikoproteiny wiążące węglowodany, znajdują się w pokarmach i mają silny wpływ na układ odpornościowy człowieka), które mają zdolności do „przyklejania” się i wędrowania z krwią do osłabionych narządów, jej spożywanie powinny ograniczyć osoby z chorobami autoimmunologicznymi, jak np. Hashimoto. W większości są one z organizmu wydalane, jednak duże spożycie lektyn z kaszy czy strączek, to większe prawdopodobieństwo pozostania lektyn w organizmie i atakowania osłabionych organów, czy wywoływania alergii lub pogłębiania atopii. Drugi minus – jaglana ma wysoki indeks glikemiczny (dlatego dieta bezglutenowa traktowana jako sposób na odchudzanie to wcale nie jest sprytny pomysł), ale w zdrowym i racjonalnym odżywianiu to nie stanowi problemu.
Gryczana: kolejna bezglutenowa, bo z gryki, a w dodatku niskokaloryczna – porównywalnie z ryżem i makaronem, ale z dwukrotnie większą ilością błonnika. Gryka jest „jak śnieg biała”, ewentualnie różowa, a kasza ma kolor jasno brązowy lub zielonkawy. Kojarzycie ciemną kaszę? Dlatego, że najczęściej na sklepowych półkach mamy kaszę paloną i prażoną, wybierana ze względu na lepszy smak. Jeśli dbamy o zachowanie wszystkich jej odżywczych wartości wybierajmy kaszę naturalną, nie paloną – w procesie obróbki nie traci cennych witamin i minerałów. Do jej znalezienia nie trzeba sklepu ze zdrową żywnością, wystarczy zwykły sklep i dział ze zdrową żywnością. Co do wartości kasza gryczana zawiera również sporo białka, a poza tym tryptofan i liznę – aminokwasy, których nasz organizm potrzebuje z zewnątrz, sam nie produkuje. Oczywiście obfituje w witaminy z grupy B, dodatkowo PP (wspiera układ nerwowy), i wiele minerałów: wapń, fosfor, magnez, kobalt, miedź, cynk, jod. Możecie trafić również na kaszę krakowską, a więc bardzo rozdrobnioną kaszę gryczaną, najmniej wartościową wśród gryczanych. Wybierajmy kaszę niepaloną o zielonkawym kolorze, będziemy mieli pewność, że wszystko co dobre się w niej uchowało.
Jęczmienna: długo królowała w naszych kuchniach, jako ta najpopularniejsza z kasz. Wyróżniamy wśród nich pęczak (najgrubsza, ziarna bez łusek), wiejską( łamane ziarna) czy perłową (rozdrobniona i wypolerowana), dzielą się ze względu na jakość przemiału. Podobnie jak pozostałe bogata w białko, witaminy z grupy B oraz E, K, PP czy kwas foliowy. Witamina K wspiera działanie układu krwionośnego, wzmacnia budowę ścian naczyń krwionośnych, zapewnia dobrą krzepliwość krwi.
Kasza kuskus: kasza pszenna, błyskawiczna do zrobienia, bo bez gotowania. Jest lekkostrawna i nie podrażnia żołądka, a tak jak inne kasze zawiera dużo białka, więcej niż ryż i kasza perłowa. Jej indeks glikemiczny po ugotowaniu sięga 65, więc sporadycznie może być spożywana przez cukrzyków.
Kasza manna: jedna z najdrobniejszych kasz, również pszennych. Zawiera zbieżne do pozostałych kasz witaminy i minerały, również jest lekkostrawna, dlatego polecana przy problemach z układem pokarmowym i stosowana głównie dla dzieci. Warto jednak dla odmiany przyrządzić sobie mannę na śniadanie. Jest sycąca i dobrze się sprawdza z musem owocowym. Stanowi też dobry pomysł na deser na zimno.
Kasza bulgur: najbardziej wartościowa z kasz pszenicznych. Wykazuję się większą zawartością błonnika oraz niższym indeksem glikemicznym, niż jej pszeniczne siostry. Doceniana od stuleci na Bliskim Wschodzie, najpopularniejsza obok ryżu. Wyróżnia się również zawartością potasu i fosforu oraz magnezu – 32mg/100g. Bulgur na stół jeśli męczą Was skurcze! Oczywiście nie brakuje jej też witamin z grupy B, w tym kwasu foliowego, czy żelaza, dlatego sprawdza się w pierwszych miesiącach ciąży, aby zapewnić dobry rozwój płodu.
Kasza owsiana: Owies to wartościowy produkt żywnościowy, bogaty w węglowodany złożone, wysokiej jakości białko i błonnik. Jest dobrym źródłem minerałów i kwasu foliowego. Owies zawiera witaminy A, E, B1, B2, B6, K, aminokwasy w najbardziej zrównoważonym stosunku dla naszego organizmu. Ponadto to dobry przeciwutleniacz, zawiera tłuszcze o wysokiej zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych, zapobiega syntezie cholesterolu w organizmie, hamuje wchłanianie i uwalnianie cukrów. Kasza ta jest dość miękka, łatwo się rozgotowuje, ale ugotowana na mleku świetnie smakuje z owocami i orzechami.
W jakim wydaniu kasza u Was sprawdza się najlepiej? Sięgacie po nią często? Możemy jej używać:
• Do sałatek: jaglana z burakiem i jabłkiem, jaglana z tuńczykiem, oliwkami i selerem naciowym,
• Ciepły słodki posiłek: kasza gryczana z jabłkiem, orzechami, pestkami uduszonymi na oleju kokosowym
• Kasza jęczmienna lub gryczana i gulasz z kurczakiem, wołowiną lub podrobami na paprykowej zasmażce.
• Jaglany jabłecznik: wysypana sucha jaglana na niej ułożone starte, soczyste jabłka, posypane cynamonem i zapieczone.
• Pasztet z soczewicą, kaszą gryczaną i pieczarkami.
• Kotlety z soczewicy, kaszy jaglanej i buraka.
Nasze patenty:
Joanna: Moja ulubiona forma kaszy to: kasza jaglana z sokiem z cytryny, startym imbirem, podana z prażonymi płatkami migdałów bądź ta sama z dodatkiem jabłek ugotowanych z sokiem z pomarańczy przyprawionych kardamonem, cynamonem, imbirem i kotlety z fasoli z kaszą gryczaną i ziemniakami :)
Klaudia: Ja dziś kasza jęczmienna w papryce, razem z kurczakiem, cebulką i czosnkiem i curry.
Katarzyna: U mnie dziś kasza kuskus z podsmażoną cebulą, cukinią i pomidorkami suszonymi, czosnkiem, odrobiną soli i pieprzu. Polecam też kaszę jaglaną z odrobiną mleka, bananem i suszoną morelą na śniadanko.
Monika: Uwielbiam naleśniki z niepalonej kaszy gryczanej. 300 gram kaszy moczę na noc, a rano odlewam wodę i dolewam tylko tyle, żeby po zblendowaniu uzyskać ciasto o gęstości jak na naleśniki. Nie dodaję żadnych przypraw i po prostu smażę na oleju kokosowym.
Do polecenia przepis na jaglane rafaello! Obłęd!
5. 10 minut niemyślenia
W ciągu dnia nieustannie napływają do nas różne bodźce, a my na nie odpowiadamy i najprościej mówiąc męczymy swój umysł i swoje ciało. Te wszystkie technologiczne rozwiązania bardzo ułatwiają nam życie, ale też są dodatkowym stresorem. Technologie pozwalają nam być blisko siebie, a jednocześnie mogąc być cały czas w kontakcie nie mamy czasu tylko dla siebie. Cały czas masz dostęp do maili, jesteś ciągle dostępny telefonicznie. Cały Twój świat może być w telefonie, ale ten telefon masz cały czas obok siebie. W każdym momencie może trafić w ciebie coś nowego, dlatego ciągle masz o czym myśleć. Jedziesz z telefonem, jesz przed telewizorem, idziesz spać z …laptopem. Ciało, które jest zestresowane, ciągle się napina, stąd sztywność i ból karku. Niekiedy dopiero po porządnym masażu uświadamiamy sobie jak bardzo byliśmy spięci, bo w pewnym momencie po prostu przywykliśmy. Umysł, który ciągle przetwarza i zapamiętuje w końcu traci na jakości pracy. Jesteśmy machiną, ale każda maszyna potrzebuje czasem resetu, serwisu i zaopiekowania. Zaopiekuj się sobą dzisiaj.
Brak czasu na odpoczynek powoduje:
• Po prostu -zmęczenie,
• Kumulowanie stresu, który wpływa na całe nasze ciało, a rezultaty zauważamy najczęściej kiedy jest za późno,
• Kłopoty z zasypianiem i spokojnym snem – naładowani pracą na najwyższych obrotach, do ostatniej sekundy przed zaśnięciem wpatrzeni w niebieskie ekrany nie pozwalamy uspokoić się organizmowi,
• Zapominanie o swoich podstawowych potrzebach: mało jemy, mało śpimy, mało się przytulamy, bo ciągle jest coś z wyższym priorytetem do zrobienia.
Instrukcja wykonania
Oczywiście możesz zrobić to tak jak chcesz, w pozycji w jakiej chcesz. Sugerowałabym jednak przygotować się jak do klasycznej medytacji.
• Wycisz, odłóż, zakop telefon.
• Ubierz się wygodnie.
• Wybierz swoje ulubione miejsce w domu. Możesz zapalić świece zapachowe.
• Wyłącz muzykę, przyciemnij lub zgaś światło.
• Usiądź, połóż się, znajdź pozycję, w której żadne bóle, ani uciski nie odwrócą Twojej uwagi.
• Zamknij oczy, skup się na regularnym oddechu i postaraj się nie myśleć. To może być naprawdę karkołomne zadanie. Próbuj do skutku! Skupiaj się tylko na oddechu, na tym skoncentruj swoją uwagę.
Możesz spróbować takiej relaksacji na łóżku przed zaśnięciem, chociaż z doświadczenia wiem, że wtedy atakuje nas najwięcej myśli z całego dnia. Możesz spróbować połączyć niemyślenie ze spacerem lub biegiem, ale tu też wkradają się okoliczności przyrody, które budzą różne skojarzenia. Możesz w końcu wybrać się na relaksacyjny masaż, zaznaczając aby nikt nie mówił do ciebie w czasie jego trwania. Wiem, że to przecież niemożliwe, aby znaleźć 10 minut dla siebie w zupełnej ciszy, ale spróbuj! Postaraj się dawać sobie ten czas jak najczęściej, nasze ciało i mózg naprawdę tego potrzebują. Monika napisała kiedyś świetny tekst o sztuce nic nierobienia, to faktycznie wyzwanie, ale warte ćwiczenia w tym zwariowanym świecie. Masz problem, aby się wyłączyć zupełnie? Kasia z The Owner&Co. popełniła tekst o tym, o czym lepiej byłoby przestać myśleć, żeby nie zwariować, nie zamęczać się i przede wszystkim – nie zawsze mamy na te sprawy wpływ! Przeczytajcie koniecznie!
Jak Wam szło w projekcie niemyślenie?
Ada: Próbuję przed snem oddechu….ale nie da się całkowicie wyłączyć myślenia…Sam fakt, że skupiamy się już na myśleniu o prawidłowym oddychaniu…Cholernie trudne to…ale pomaga mi zasnąć szybciej :).
Monika: Jadąc busem chciałam się wyciszyć i chyba nagle tak spadło ciśnienie, że zasnęłam, więc to wcale nie jest takie proste :) Będę próbować :)
Katarzyna: Myślę, że faktycznie warto skupić się na oddechu i kiedy myśli odpływają gdzieś indziej przypomnieć sobie o nim. Moje spostrzeżenia -> większy spokój po 10 min oderwania się od wszystkiego i poczucie, że umysł zapełniony jest ogromną ilością bezsensownych treści.
6. Zdrowe słodycze
W weekendy pozwalamy sobie na więcej, nawet na słodycze. Nawet na diecie. Zapytacie, ale jako to? Trzeba zrobić to w odpowiedni sposób i użyć alternatywnych źródeł produktów do wykonania. Najważniejsze! To musi być domowy wypiek, wtedy jesteśmy pewni co do składu i możemy swobodnie żonglować składnikami. Produkty ze sklepu, nawet ciasta, zawsze są za słodkie i zazwyczaj mają w składzie niepotrzebne dodatki.
Oczywiście nasze słodycze też będą słodkie, również wysokokaloryczne, jednak będą zawierały dużo więcej wartościowych składników. Wiemy przecież, że kaloria kalorii nierówna, a liczy się bogactwo składników, które w jak największym stopniu się wchłoną.
Na co musisz uważać jeśli nie chcesz uzupełnić zbyt wielu kalorii:
• Ilość cukru – w przepisach zawsze dawka jest podwójna, wystarczy ubrać połowę, a ciasto dalej jest słodkie, albo chociaż 1/3 … Można korzystać z innych źródeł słodkiego smaku:
– Ksylitol– czyli cukier brzozowy ma niższy indeks glikemiczny, a jest tak samo słodki. Nie nadaje się do drożdżowych wypieków, ciasto nie wyrośnie.
– Stewia – roślinny odpowiednik cukru, bardzo słodki, a właściwie bez kalorii.
– Daktyle, rodzynki – są bardzo słodkie, mają dużo wartościowych minerałów np. potas i są świetną substancją sklejającą do trufli
– Cukier kokosowy, Syrop klonowy, syrop z agawy, miód– słodkie i kaloryczne, ale z pewnością zdrowsze niż rafinowany biały cukier.
• Kremy – są zgubne ze względu na ilość śmietany i cukru, można zrobić krem twarogowy czy ptasie mleczko i już jest oszczędniej w kalorie.
• Polewy – lukier to zło, podobnie jak wszystkie kupione, gotowe polewy. Wystarczy rozpuścić tabliczkę gorzkiej czekolady i mamy idealne smarowidło, możesz też zrobić krem twarogowy i posmarować nim ciasto.
• Kruszonka – normalnie to zdradzieckie połączenie masła, cukru i mąki, ale wystarczy użyć ksylitolu, oleju kokosowego i wiórek kokosowych lub otrąb, żeby zrobić zdrowszą na pewno i odrobinę mniej kaloryczną kruszonkę, na drożdżowe z mąki pełnoziarnistej z serem.
Widzicie to wcale nie jest takie trudne, zawsze możemy znaleźć alternatywę w postaci innych składników lub zupełnie innego ciasta. Zamiast kremowych, tortowych wybieraj serniki, makowce czy moje ulubione ciasto marchewkowe. Zamiast batonów rób trufle z daktylami lub batoniki musli z płatkami owsianymi.
Tutaj znajdziesz świetny przepis na trufle Edyty!
A ja polecam przepis na ciasto marchewkowe z kremem twarogowym!
Ciasto:
50 g orzechów włoskich, , obranych
300 g marchewki, , obranej, pokrojonej na kawałki
Pół jabłka
4 jajka
100 g ksylitolu
szczypta soli
300 g mąki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody spożywczej
1 łyżeczka mielonego cynamonu
120 g oleju rzepakowego lub kokosowego
Krem serowy:
50 g cukru kokosowego lub ksylitolu
300 g twarogu
20 g soku z cytryny
Ciasto:
Rozgrzać piekarnik do temperatury 180ºC. Orzechy posiekać, marchew rozdrobnić. Dodać orzechy i pozostałe składniki na ciasto i zmiksować. Przełożyć do natłuszczonej formy do pieczenia (25×35 cm). Piec około 45 min.
Krem serowy :
Do naczynia miksującego włożyć cukier, dodać twaróg i sok z cytryny, zmiksować na gładką masę. Otrzymanym kremem posmarować ostudzone ciasto.
Jest szybkie, pyszne i zdrowe! Czyli idealne projektowe ciasto!
Wasze sposoby?
Joanna zrobiła ciastka fasolowe i poleca ten przepis!
Katarzyna i jej kokosowe ciastka: Składniki: 2 jajka, 3 płaskie łyżki cukru (użyłam cukier puder trzcinowy nierafinowany) i wiórki kokosowe (na oko) Białko ubijam na sztywną pianę po czym dalej ubijając dodaję po 1 łyżeczce cukru; następnie żółtka i mieszam wszystko delikatnie z wiórkami kokosowymi. Piekę w temp. 170 stopni ok. 15 min.
7. Herbata, nie koniecznie zielona
Często mówi się o tym, że powinniśmy pić herbatę zamiast kawy. Jest zdrowsza, nie „uzależnia” tak kofeiną, a też pobudza. Nie uważam kawy za nic złego, jeśli nie jest pita litrami, bo zarówno w przypadku parzonej jak i rozpuszczalnej można znaleźć plusy i minusy jej picia. Jednak również czarną herbatę często niepotrzebnie demonizuje się, zapominając o jej pomocnych właściwościach chociażby przy zatruciach, działa stymulująco na układ nerwowy, podnosi ciśnienie i przyspiesza procesy metaboliczne. Anglicy przecież nie mogą się mylić!
Czarna mocna herbata może również źle wpływać na nasz organizm. Tanina zawarta w herbacie może wejść w reakcję z proteinami z pożywienia i wywołać niechciane problemy z strony układu trawiennego. Należy się jej wystrzegać jeśli mamy problemy z wrzodami, herbata powoduje wytwarzanie większej ilości enzymów trawiennych. Osoby chorujące na nadciśnienie także powinny znaleźć alternatywę dla kawy i mocnej herbaty – przyspieszają tętno, zwiększają ciśnienie. Jednak duża filiżanka pachnącej earl grey potrafi ukoić nerwy!
Na szczęście mamy mnóstwo alternatyw. Wśród zdrowych herbat króluje zielona, ale warto czasem zaparzyć czerwoną, białą, rooibos czy pobudzającą yerbę, nie mówiąc już o owocowych i ziołowych herbatach, które naprawdę mogą nam pomóc w walce z różnymi dolegliwościami.
Generalnie herbaty są bogate w antyoksydanty, a więc te substancje, które dzielnie walczą ze stresem naszego organizmu (tzw. oksydacyjnym) wywołanym przez toksyny, metale ciężkie, przetworzone jedzenie, czy po prostu przez stresory wewnętrzne, na które nasze ciało reaguje, nawet bez naszej świadomości.
Teraz po kolei, kiedy warto postawić na konkretną:
Zielona: musimy pamiętać o jej odpowiednim zaparzeniu – wodą o ok. 70 stopniach. W zależności od intensywności i dodatków, może być delikatna lub bardziej cierpka. Te z dodatkiem cytrusów, pigwy czy trawy cytrynowej są delikatniejsze w smaku. Ma dużą ilość przeciwutleniaczy i to im przypisuje się funkcje odchudzające tej herbaty, owszem wspiera prace organizmu, działa moczopędnie, a jeden z polifenoli działa hamująco na wchłanianie tłuszczy z pożywienia, ale nie schudniemy od picia jedynie herbaty, bez zmiany nawyków żywieniowych. Przeciwutleniacze zapewnią nam również długie życie, spowalniając procesy starzenia. Stąd długowieczność Japończyków? Ma działanie przeciwwirusowe i przeciwbakteryjne, dlatego sprawdza się w leczeniu paradontozy. Wspiera układ krążenia, zabezpiecza przed tworzeniem złogów w naczyniach krwionośnych. Szeroko mówi się również o jej właściwościach antykancerogennych.
Czerwona (pu-erh, oolong): kolejna z herbat pogatych w przeciwutleniacze i polifenole, jej proces fermentacji jest krótszy, toteż ilość zawartych aktywnych substancji jest większa. Dlaczego mówi się o czerwonej herbacie, że jest spalaczem tłuszczu? Te właśnie polifenole regulują produkcję żółci, ułatwiają procesy trawienne. Wspomagają również hamowanie wchłaniania tłuszczu i zamianę go na energię. Jednak to są tylko pośrednie, wspomagające odchudzanie procesy. Dodatkowo te odmiany wpływają na obniżenie cholesterolu. Zawierają również wiele składników mineralnych i mikroelementów, które poprawiają pracę organizmu. Również w kontekście czerwonej herbaty mówi się o jej właściwościach antynowotworowych.
Biała: prawdziwa bomba antyoksydantów wśród herbat, jest najmniej przetworzona, dlatego ma najwięcej aktywnych substancji. Chroni nasz organizm przez inwazją wolnych rodników, i opóźnia procesy starzenia. Ma również korzystny wpływ na poziom złego i dobrego cholesterolu we krwi, co przyczynia się do funkcji ochronnej przed zawałem serca. Zalecana do picia przy problemach ze stawami i osteoporozie, wzmacnia kości. Wzmacnia odporność, ma działanie przeciwwirusowe. Herbatę zalewamy gorącą, ale nie wrzącą wodą i parzymy przez ponad 3 minuty, dla mocniejszego naparu można dłużej.
Rooibos: herbata pozyskiwana z ostrokrzewu ma delikatny miodowy posmak, dlatego tak dobrze smakuje z mlekiem. Również bogata w przeciwutleniacze, dlatego można jej przypisać właściwości lecznicze. Nie zawiera kofeiny, więc nadaje się dla dzieci, zresztą wykorzystywana również jako stymulant do produkcji mleka u matek karmiących. Jest łagodna dlatego pomaga przy dolegliwościach żołądkowych oraz bezsenności. Działa uspakajająco przy bólach głowy, nerwowości czy rozdrażnieniu. Stosowana również w postaci okładów przy trudno gojących ranach, trądziku czy swędzeniu.
Jak widać nawet wśród klasycznych herbat mamy mnóstwo właściwości. Warto korzystać nie tylko z ziół i nowości, ale tradycyjna filiżanka herbaty to dobry codzienny rytuał. Właśnie w ten sposób warto potraktować parzenie herbaty, jako czas na odprężenie i delektowanie się. Nie za każdym razem, jeśli pijemy ja litrami, ale chociażby właśnie w niedzielę. Kup sobie sypaną herbatę, nie torebkową, taką ekstra z fajnymi dodatkami w sklepie z prawdziwą herbatą. Zaparz ją w ładnym imbryku czy choćby zaparzaczu. Wyjmij z szafki ulubioną filiżankę, albo taką nieużywaną (bo za mała, tandetna, niepraktyczna) to czas właśnie dla tej filiżanki w kwiatki lub bażanty! Wygoń duże dzieci na dwór, zamknij męża z małymi dziećmi w pokoju, albo po prostu uśpij towarzystwo i zrób to wieczorem. Włącz ulubioną muzykę (polecam nową piosenkę Tanity Tikaram), usiądź wygodnie w fotelu i delektuj się pyszną herbatą. Wybierz swój dzień, czas i okoliczności i stwórz sobie ten rytuał dla ciała i duszy.
Co powiecie o kolejnym tygodniu projektu? Dobrze się bawiliście i pracowaliście? Po waszym zaangażowaniu śmiem twierdzić, że się podoba! Zostańcie z nami! Działajcie, komentujcie i dodajcie zdjęcia! W następnym tygodniu potańczymy, uzupełnimy składniki mineralne i poszukamy sposobu na strączki! Stay tuned!